poniedziałek, 8 stycznia 2018

Panasonic Lumix GH5s – jeszcze mocniej w film!

     Prawy sierpowy, lewy i jeszcze prawy prosty! Tak mi się skojarzyło gdy miesiąc temu poznałem – zaprezentowanego dziś już oficjalnie – najnowszego Lumixa. Model GH5 rok temu namieszał mocno w branży filmowej, potem Panasonic pokazał dedykowanego do fotografowania Lumixa G9, a teraz znowu krok w film Lumixem GH5s. Krok dobrze przemyślany i zgrabnie postawiony.



     Lumix GH5s jest przeznaczony do filmowania jeszcze bardziej niż GH5. No, nie tylko bardziej, ale też inaczej. Po prostu Panasonic skorzystał z idei, która przyświeca konstruktorom Sony serii A7s. Czyli: zamiast wysokiej rozdzielczości chcemy wysokiej czułości. Sony ograniczyło się 12 mln pikseli, a Panasonic poszedł jeszcze dalej, pozostawiając ich zaledwie 10 mln. Niewysoka rozdzielczość to nie jedyna oryginalna cecha tego przetwornika. Multi-Aspect niby nie jest niczym niezwykłym w Lumixach, lecz w GH5 był jednak nieobecny. Jeśli komuś nic ta nazwa nie mówi: chodzi o matrycę większą niż prostokąt wpisany w pole obrazowe obiektywu, dzięki czemu przy ustawianych różnych proporcjach boków kadru (4:3, 3:2, 16:9…) zachowywany jest ten sam kąt widzenia obiektywu liczony po przekątnej.


     Kolejna sprawa, to nieobecność w GH5s stabilizacji matrycy, najprawdopodobniej dla zmniejszenia jej nagrzewania się podczas długich nagrań wideo. Oczywiście brak też „celnego” ograniczenia czasu pojedynczej sekwencji do 29 min. 59 s. Wielce oryginalnie rozwiązano kwestię osłabienia szumów przy wysokich czułościach. Panasonic nazwał to Dual Native ISO, a istotą są tu dwa układy przetwarzania sygnału analogowego dla każdego piksela. Szczegóły prezentuje zdjęcie powyżej, a z wykresu widocznego po jego prawej stronie wynika, że osłabienie szumu jest potężne: przy ISO 6400 obraz powinien szumieć tak jak przy ISO 1600 w „normalnym” trybie działania. Bardzo jestem ciekaw jak to będzie wyglądało w praktyce. Egzemplarz aparatu obecny na grudniowej przedpremierze niestety nie mógł być wykorzystany do wykonania zdjęć / filmów, które można by zapisać na własnej karcie pamięci. Zresztą był to prototyp, więc i wyniki trudno by ocenić.




     Parametry filmowania prezentują się lepiej niż w Lumiksie GH5. Pojawił się tryb C4K, w Full HD możemy rejestrować 240 klatek/s, a nie „zaledwie” 180 klatek/s, a profil V-Log L (rozpiętość 12 EV) jest zainstalowany fabrycznie. Ciekawie rozwiązano kolejną nowość: wyjście / wejście kodów czasowych. Jak złącze wykorzystano, nieużywane podczas filmowania, gniazdo synchronizacji fleszy studyjnych. Jedna rzecz musiała jednak zniknąć ze specyfikacji: tryb 6K Photo – po prostu rozdzielczość matrycy jest zbyt mała J Oczywiście pozostało 4K Photo wykonywane przy 60 klatkach/s. Z mniej oczywistych dla mnie powodów migawka pozbawiona jest trybu „pierwszej elektronicznej kurtyny”. Tak jak w GH5, nie ma też migawki elektronicznej, ale szczelinowa potrafi odmierzyć 1/8000 s.

     W artykule publikuję kilka slajdów z prezentacji Lumixa GH5s; z nich wyczytacie jeszcze sporo innych informacji o parametrach, cechach i funkcjach aparatu. Jednak nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o fotograficznych cechach tego Lumixa. Jasne, ustępuje Panasonicowi G9, ale w pewnych aspektach przeważa nad GH5. Na przykład seriami 14-bitowych RAWów 11 klatek/s albo umiejętnością ustawiania ostrości już przy oświetleniu na poziomie -5 EV.



     Zewnętrznie, Lumix GH5s został jedynie kosmetycznie zmieniony w stosunku do GH5. Dosłownie kosmetycznie, bo z użyciem szminki. Czerwonej szminki. Maźnięto nią pierścień pod gałką po lewej stronie aparatu – znamy to już z G9, literkę „s” w oznaczeniu oraz przycisk filmowania.

     Co zostało jeszcze do wspomnienia o GH5s? Oczywiście, cena. Na razie jedyną jaką znam, to sugerowana 2499 dolarów. Niewątpliwie jest ona wysoka i obawiam się, że analogiczna cena na rynek polski przekroczy psychologiczną wartość 10000 zł. Gdyby GH5s był cyfrówką fotograficzną, cena byłaby nie do zaakceptowania. Jednak modele „filmowe” rządzą się własnymi prawami, stąd tu owa cena nie będzie uznana za absurdalną. A, że aparat prezentuje się – w każdy razie „katalogowo” – świetnie, podejrzewam że znajdzie odbiorców. (EDIT 09. 01. 2018: cena w przedsprzedaży, to 10249 zł.)
     Tak jak znajdują inne Lumixy, gdyż w ostatnich latach Panasonic bardzo dobrze sprzedaje się na europejskim rynku bezlusterkowców, pozostawiając za sobą Fuji i Olympusa. Konkretów podać nie mogę, gdyż dane które widziałem są poufne. Dodam tylko, że w ostatnich miesiącach wysoka sprzedaż utrzymuje się przede wszystkim dzięki Lumixowi GH5, ale bardzo dobrze schodzą też GX80, G80 i G7. Oczywiście nie ma szans, by GH5s dorównał im liczbą sprzedanych egzemplarzy.

     Sam bardzo ciekaw jestem jego działania. Raczej nie od strony filmowej, a fotograficznej, a głównie tej Dual Native ISO. Czy to wyłącznie zabieg marketingowy, czy Panasonic naprawdę wymyślił coś ciekawego. Obiecuję to sprawdzić. 

2 komentarze:

  1. Ja jestem ciekaw jak będzie działał przy słabym świetle ;) Miałem okazję pracować z Gh5, więc duże mam nadzieję, że Gh5s!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczas konferencji widziałem "oficjalne" zdjęcia z GH5s oraz porównawcze, zrobione cyfrówkami innych producentów. Przy formacie z okolic A3 wygląda, że jest dobrze. Panas nie ma czego się wstydzić w porównaniu z Fuji.

      Usuń