Dla kogo jak dla kogo ta niespodzianka. Wstyd mi, bo sam
„zauważyłem” ten obiektyw dopiero gdy znajomy zaczął przy mnie piać hymny
pochwalne na jego cześć. Wcześniej jedynie zanotowałem obecność na rynku takiego
szkła i odłożyłem je na półkę niepamięci. Co więcej, gdy ktoś mnie pytał o
budżetowy lustrzankowy zestaw do zdjęć krajobrazu lub wnętrz, co i raz
zalecałem zakup używanej, nieprodukowanej już Sigmy 10-20 mm f/4-5.6. Bo jaki
jeszcze superszerokokątny zoom można kupić za mniej niż 1000 zł? Okazało się,
że można, i to nie używany, a nowy. Właśnie ten Canon 10-18 mm, który stoi
sobie na sklepowych półkach w towarzystwie ceny 900 zł.
Na niektórych plastikowy bagnet działa odstraszająco. |
Stoi i czeka na chętnych, ale wielu z nich bierze go do
ręki, przymierza i zaczyna się wahać. Bo to straszny plastik-fantastik jest. Stabilizacja,
owszem. Wewnętrzne ogniskowanie – jest. Silnik STM, racja. Ba, nawet są dwie
soczewki asferyczne i jedna niskodyspersyjna UD. Ale ten zoom jest lekki,
„brzmi”, plastikowo, no i plama na honorze: ma plastikowy bagnet! Więc ludzie
wybrzydzają. Że nietrwały, że się połamie, że wytrze… Wielu wolałoby poświęcić
stabilizację, byleby mieć w konstrukcji więcej metalu. Ale ja nie narzekam, bo
uważam że są obiektywy i obiektywy. W tym wypadku postawiono na niską cenę oraz
– mam nadzieję – co najmniej przyzwoitą jakość obrazu. Choć kilka elementów
konstrukcji wymienionych wcześniej, wyraźnie świadczy, że konstruktorzy i dział
księgowości Canona tnąc koszty wcale nie pojechali po bandzie. W końcu zamiast
STM mogli wrzucić zwykły mikrosilnik oraz wprowadzić typowe dla tanich zoomów
ustawianie ostrości za pomocą obracającego się przedniego członu.
Ale nie, zachowali się przyzwoicie, a dzięki temu ostrzenie
jest szybciutkie i bezgłośnie. Przód nie obraca się, więc nie ma problemów z
użyciem filtrów połówkowych i polaryzacyjnych oraz zastosowaniem profilowanej
osłony przeciwsłonecznej. Niestety, owej EW-73C nie dostajemy w komplecie z
obiektywem. Trzeba kupić ją oddzielnie, a oryginalna kosztuje stówkę. Sporo, szczególnie w
odniesieniu do ceny samego szkła. Całe szczęście osłony producentów
niezależnych można kupić trzykrotnie taniej. Przy okazji szukania w Internecie jej
oznaczenia, trafiłem na pomysł uzyskania skuteczniejszej, głębszej osłony
przeciwsłonecznej. Zamiast EW-73C trzeba kupić EW-73B (zamiennik kosztuje
dosłownie kilka złotych) i ostrym nożem albo mikroszlifierką lekko skorygować
kształt bocznych „płatków” tulipana. Zyskiem jest lepsza ochrona przed światłem
padającym z góry, gdyż w EW-73B górny i dolny płatek są dłuższe niż w EW-73C.
Dłuższe, ale wcale nie za długie.
Mocowanie filtrów ma sensowny rozmiar. Poza tym zoom jest niemal "kwadratowy": ma długość 72 mm i średnicę 75 mm. Jego masa to 240 g. Niedużo. |
Oceniając wygodę obsługi tego zooma nie mogę się do niczego
przyczepić. Oczywiście, wolałbym ponarzekać na brak skali odległości, ale
przypominam sobie cenę obiektywu… Pierścień ostrości obraca się z bezpłciowym
oporem, ale jednak z oporem. Nie jest to absolutny luz jak najprostszych
zoomach. Za to pierścień ogniskowych prezentuje znacznie wyższy komfort obsługi. Niby
czuć, że w środku plastik na plastiku i plastikiem pogania. Ale też opór przy
obrocie jest nieduży, płynny i równiutki w całym zakresie ogniskowych. Nie ma
najmniejszych problemów z precyzyjną, drobną korektą kąta widzenia. Przyznać jednak
muszę, że uzyskanie tego wszystkiego nie było skomplikowanym zadaniem. To
przecież zoom o krotności zaledwie 1,8. Dzięki temu, przedni człon porusza się
osiowo w zakresie zaledwie czterech milimetrów. Ciut wysuwa się dla skrajnych
ogniskowych, a chowa najgłębiej w obudowie przy 14 mm.
Stabilizacja obiektywu ma oficjalnie skuteczność 4 działek
czasu. W moim teście wartość ta praktycznie potwierdziła się. Praktycznie, gdyż
owe cztery działki stabilizacja zapewniała przy tych rozsądnych czasach
naświetlania. Gdy przy ogniskowej 18 mm próbowałem z ręki naświetlać 1 s, czy 2
s, system Image Stabilization teoretycznie
nie miał szans uzyskać sensowych rezultatów. Ale i tak „produkował” skuteczność
3 działek. Wynik całkiem do rzeczy. Te jedno- i dwusekundowe ekspozycje brzmią
trochę od czapy, ale i takich trzeba użyć przy krótkich ogniskowych i
procedurze testowej wymagającej przekroczenia zasady odwrotności ogniskowej o 6
działek. Jedna ważna uwaga: testowym korpusem był EOS 200D. To lekki aparat, a
do tego dość mocno trzepiący lustrem i dający wyjątkowo dużo poruszonych zdjęć,
gdy bez stabilizacji fotografowałem pozornie „bezpiecznymi” czasami. Stąd jeśli
go mamy, bądź chcemy kupić, zadbajmy też o stabilizowaną optykę.
Minimalna odległość fotografowania to 22 cm od płaszczyzny matrycy, czyli ok. 10 cm licząc od przodu obiektywu. Niedużo, lecz na wysoką skalę odwzorowania nie liczmy - to przecież szeroki kąt. |
Teraz najważniejsze: zdjęcia jak wysokiej jakości da się
wyciągnąć z zooma o tak niskiej cenie? Czy zachwyty mojego znajomego są w pełni
uzasadnione, czy może nie całkiem? Gorszego scenariusza nie przewidywałem i tu
nie byłem w błędzie. Ale co do zachwytów…
Tych nie potwierdzam, ale ogólnie rzecz biorąc, nie jest
źle. Pierwsza ważna sprawa: szczegółowość obrazu przy otwartej przysłonie nie
woła o pomstę do nieba. A to istotna różnica na plus w stosunku do części
tanich zoomów szerokokątnych. Nie to, żeby od razu rewelacja, o nie!, ale z
pełnej dziury da się korzystać. Zwłaszcza przy dłuższych ogniskowych. Przy
krótkich i średnich już mniej, ale tu „bolą” tylko najbliższe okolice rogów
klatki. Wolałbym, by przymykanie przysłony mocniej pomagało, ale na to nie
bardzo możemy liczyć. Jest lepiej, dla całego zakresu ogniskowych i dla całej
powierzchni kadru widać poprawę sytuacji, ale tylko nieznaczną. Jednak jest
jeden stały parametr: przysłona f/8, przy której uzyskujemy maksimum
szczegółowości dla każdej ogniskowej i w każdym punkcie kadru. Działka mocniej,
czyli f/11 już skutkuje „dyfrakcyjnym” spadkiem rozdzielczości. Niedużym i zdecydowanie
do przełknięcia jeśli trzeba powiększyć głębię ostrości.
Kadr do oceny szczegółowości obrazu przy ogniskowej 10 mm. Wycinki poniżej. |
Środek kadru na górze, brzeg na dole. Kliknij by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. |
Kadr do oceny szczegółowości obrazu przy ogniskowej 13 mm. Wycinki poniżej. |
Środek kadru na dole, brzeg na górze. Kliknij by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. |
Kadr do oceny szczegółowości obrazu przy ogniskowej 18 mm. Wycinki poniżej. |
Środek kadru na dole, brzeg na górze. Kliknij by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. |
Dystorsja to wyłącznie wyraźna „beczka” w dole zooma, słabnąca
wraz z wydłużaniem ogniskowej aż do zera przy 18 mm. W miarę sensownie
likwidowała ją funkcja korekcji wbudowana w testowego EOSa 200D.
Ogniskowa 10 mm. Dystorsję beczkowatą widać bardzo dobrze. |
Ogniskowa 18 mm. Dystorsji brak. |
Ogniskowa 10 mm - dystorsja bez korekcji i skorygowana przez EOSa 200D. |
Równie widoczne jest winietowanie. Ono nie ogranicza obszaru
swego występowania do krótkich ogniskowych, a rozciąga się na cały ich zakres.
I przy otwartej przysłonie jest silne – może nie bardzo, ale jednak. Choć
trochę oszukuję pisząc, że winietowanie jest dobrze widoczne. Widać je wyraźnie,
gdy porównamy zdjęcia wykonane przy przysłonie otwartej i przymkniętej o
działkę albo dwie. Ale patrząc na wiele zdjęć wykonanych pełną dziurą,
ściemnienie peryferii kadru wręcz może umknąć obserwacji. To stąd, że
winietowanie jest bardzo łagodne, czyli spadek jasności obrazu w kierunku
naroży klatki odbywa się płynnie.
Przysłona f/8 znowu okazuje się złotym środkiem w klasycznej
metodzie usuwania winietowania. Metoda nieklasyczna, to korekcja wbudowana w
canonowskie lustrzanki. Jest ona równie skuteczna.
Ogniskowa 18 mm, bez korekcji winietowania. |
Owo cyfrowe poprawianie obrazu jest jedyną metodą pozbycia
się bocznej aberracji chromatycznej. Występuje ona w sporej dawce w całym
zakresie ogniskowych i przysłon. Korekcja EOSa 200D działała skutecznie i
bezśladowo.
Ogniskowa 10 mm, f/8. Kadr do oceny bocznej aberracji chromatycznej i skuteczności jej usuwania przez aparat. Wycinki poniżej. |
Lewy wycinek pochodzi ze zdjęcia wykonanego bez włączonego usuwania AC, prawy z włączonym. Jaśniejsze niebo na lewym to wyłącznie sprawka chmur i wiatru. Kliknij by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. |
Co tam jeszcze może przeszkadzać? Bliki przy zdjęciach pod
ostre światło. Jednak pod tym względem EF-S 10-18 mm pracuje dość specyficznie.
Niestraszne mu boczne światło spoza kadru, nie boi się też sytuacji gdy słońce
umieścimy w rogu klatki. Natomiast bardzo nie lubi, gdy świeci mu ono prosto w
mordkę. O, wówczas potrafi stworzyć jeden, a gdy jest bardzo niezadowolony, to
i kilka wyraźnych blików. Jednak stosunkowo łatwo temu problemowi zaradzić.
Może nie zawsze całkowicie, ale często w znacznym stopniu. Wystarczy nieznaczna
zmiana kierunku fotografowania.
Ogniskowa 10 mm, przysłona f/4.5. Słońce w kadrze albo schowane za budynkiem. Widać, że obiektyw przy zdjęciach pod światło nie ma problemów z zachowaniem kontrastu. |
Ogniskowa 10 mm - ciut w prawo, ciut w lewo, raz blik jest, raz nie ma. |
Ogniskowa 10 mm, przysłona f/8. Gdy się mocno pokombinuje, to można zdobyć nawet taką kolekcję odblasków. Ale to sytuacja zupełnie wyjątkowa. |
Na koniec dorzucam jeszcze kilka zdjęć wykonanych podczas testu. Jeśli nie napisałem inaczej, wszystko to JPEGi prosto z aparatu, wykonane przy czułości ISO 100, bez korekcji wad optycznych.
Zakres kątów widzenia jest raczej skromny. Normalka w zoomach UWA. |
Ogniskowa 10 mm, przysłona f/8. |
Ogniskowa 10 mm, przysłona otwarta i przymknięta do f/11. Przy ustawionych niedużych dystansach ostrości nie ma szans na głębię ostrości sięgającą nieskończoności. |
Ogniskowa 10 mm, przysłona f/5.6. Niebo wyciągnięte z przepalenia z użyciem RAWa. |
Ogniskowa 18 mm, przysłona f/5.6. |
Ogniskowa 18 mm, przysłona f/5.6. |
Ogniskowa 18 mm, przysłona f/5.6. Niebo wyciągane RAWem. |
Ogniskowa 10 mm, przysłona f/4.5. Niebo... wiadomo. |
Rewelacji jakościowej więc nie ma, lecz rewelacja w konkurencji value for money jak najbardziej tak. Canonowi
udało się zaprojektować i wyprodukować tani, całkiem przyzwoity zoom UWA i
chwała mu za to. Na początku artykułu wspomniałem o dwóch zastosowaniach
takiego szkła: do zdjęć wnętrz i krajobrazów. Jest jeszcze jedno, trochę
pokrewne. Mam na myśli uzupełnianie od dołu podróżniczo-spacerowych
superzoomów. One niemal zawsze zaczynają się od 18 mm, co w przypadku Canona
oznacza niezbyt szerokie „małoobrazkowe” 29 mm. Na górską wycieczkę może
wystarczy, ale gdy wpadniemy do jakiegoś miasta i zacznie się fotografowanie
architektury… No właśnie. Jeśli komuś potrzebna wyższa jasność, wspomoże się którymś
z Samyangów: 10 mm f/2.8, czy – mniej prawdopodobne – pełnoklatkowym 14 mm f/2.8.
Jednak to obiektywy droższe, większe i cięższe. Ja bym brał to 10-18…
Podoba mi się:
+ cena
+ rozsądna jakoś obrazu
+ cichutki, szybki autofokus
- szczegółowość obrazu w rogach zdjęć w dole zooma
Zajrzyjcie także tu:
TEST: Nikon D3400. Lustrzanka na początek.
TEST: Tamron 16-300, czyli superzoom nie do pobicia
TEST: Stara, ale jara Sigma 8-16 mm – rekordowo szerokie szkiełko APSC
TEST: Sigma 12-24 mm f/4 DG HSM ART – jeśli nie rekord, to co?
TEST: Tamron 15-30 mm f/2.8 – superszeroko i ze stabilizacją
TEST: Canon EOS 760D Mały, lekki, sympatyczny
TEST: Canon 1300D – lustrzanka bez zadęcia i zobowiązań
TEST: Tokina AT-X 11-20 PRO DX F2.8. Jasno i szeroko
TEST: Nikon D7200. Niby nic takiego...
Zajrzyjcie także tu:
TEST: Nikon D3400. Lustrzanka na początek.
TEST: Tamron 16-300, czyli superzoom nie do pobicia
TEST: Stara, ale jara Sigma 8-16 mm – rekordowo szerokie szkiełko APSC
TEST: Sigma 12-24 mm f/4 DG HSM ART – jeśli nie rekord, to co?
TEST: Tamron 15-30 mm f/2.8 – superszeroko i ze stabilizacją
TEST: Canon EOS 760D Mały, lekki, sympatyczny
TEST: Canon 1300D – lustrzanka bez zadęcia i zobowiązań
TEST: Tokina AT-X 11-20 PRO DX F2.8. Jasno i szeroko
TEST: Nikon D7200. Niby nic takiego...
bardzo fascynujące te alektroniczne korelacje obrazu. Bo skoro Photoshop, profesjonalny w końcu, to dlaczego nie Canon. Na autofocusa też profesjonaliści najpierw wybrzydzali ale potem zmniejszyła im się liczba nideostrzonych zdjęć.
OdpowiedzUsuńDokładnie. W niektórych systemach jest to już zresztą codzienność, czy się tego chce czy nie (profile geometrii oraz ab. chr. są zaszywane w rawach i żeby ich nie nałożyć na zdjęcie trzeba się naprawdę postarać) i jakoś nikomu to nie przeszkadza.
Usuń[dygresja nieco na boku]
To mnie zresztą wkurza u niezależnych producentów optyki manualnej, którzy bardzo rzadko dodają do swoich szkieł chip i styki elektroniczne. Dla nich zgodność systemowa kończy się na bagnecie. A bez tego styku trudno mówić o sprofilowaniu szkła i wygodnej korekcie wad obrazu podczas wywoływania rawa. Nawet jeżeli optycznie taka konstrukcja jest fajna, to dla mnie pozostaje zawsze w jakimś stopniu ułomna. A szkoda, bo bardzo chciałbym nabyć np. Laowę 7,5mm/2 choć wiem, że na ten brak będę w tym szkle zawsze narzekał.
A do tej Laowy nie ma jeszcze profilu w wywoływarkach? Wiadomo, trzeba by go "przywołać" ręcznie, ale lepsze to niż nic.
UsuńW lustrzankach jeszcze da radę jakoś ominąć korekcje wad optyki, ewentualnie wybrać których użyć. Ale w m4/3 nie ma już dużych szans. No, chyba że ktoś lubi dcraw...
Capture One umożliwia wyłączenie korygowania obrazu w oparciu o profile zaszyte w RAW. Chyba nawet domyślnie jest to wyłączone - ale tu już nie mam pewności. Co ciekawe, obserwuję na grupach dyskusyjnych, że ludkowie najbardziej narzekający na jakość aparatów i optyki w m43 to w dużej mierze użytkownicy C1 :)
UsuńW m43 też to jest możliwe? Pytam, bo nie robię w C1. ACR pozwala na takie numery w przypadku każdego aparatu, pod warunkiem, że to nie m43 :-)
UsuńTak twierdzi Photozone.de, (w testach szkieł m43 zawsze pokazują dwie tablice dla dysorsji – tę normalną i tę "prawdziwą"; można się dowiedzieć bardzo ciekawych rzeczy), a im raczej wierzę.
UsuńTeż lubię Fotożonę. Ale wcześniej jakoś nie doczytałem, że ich obrazki nieskorygowanej dystorsji i winietowania pochodzą z C1.
UsuńTeż byłem zaskoczony, jak dużo pozytywnych uwag zbiera to maleństwo w zagranicznych recenzjach. Wygląda na raj dla pejzażystów-amatorów z ograniczonym budżetem.
OdpowiedzUsuńTradycyjnie, zamówiłem już osłonę przeciwsłoneczną do tego obiektywu. Sam obiektyw też kiedyś kupię, klamka zapadła. Potem będzie Samyang 8mm f/3.5 UMC CSll, chyba że urodzi się inny pomysł 😉. Może coś co zastąpi oba szkiełka 🤔
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Tomasz, Moje Livigno
Ten Samyang to też świetnie szkło. Równie podejrzanie świetne jak C 10-18.
UsuńSzkoda, że nie wspomniałeś nic o filmownaiu tym obiektywem.
OdpowiedzUsuńFilmowanie to zupełnie nie moja działka, tego tematu właściwie nie tykam w testach. No, chyba że coś przypadkiem zauważę :-)
Usuń