wtorek, 13 kwietnia 2021

Trójka zamiast jedynki, czyli Canon przygotowuje niespodziankę [+ aktualizacja]

     Po Canonie wszyscy(śmy) się spodziewali „jedynki”, a wygląda że zamiast EOSa R1 objawi się R3. Tylko czemu on taki wielki? Skoro już „3”, to mógłby być jednak bez zintegrowanego gripa.

    O samym aparacie nie wiadomo na razie nic więcej poza tym co widać na zdjęciu. Zintegrowany grip, to raz. Dwa, przycisk (a nie pokrętło) po lewej stronie aparatu oznacza „jedynkowy” system obsługi. Czy tylko jedynkowy? Nie, przyciski po lewej miał przecież także EOS-3. Co dobrze tłumaczy oznaczenie nowego modelu, a mi od razu przyszło do głowy, że Canon pokaże ciężki krążownik zamiast pancernika. Nie, to nie mój pomysł, a trawestacja tytułu dawnego artykułu Jarka Brzezińskiego w Foto Kurierze, w którym porównywał właśnie EOSa-3 i EOSa-1V.

     Na razie nieznany jest termin premiery EOSa R3, ani nawet jej forma. Znaczy, czy zostanie ogłoszony aparat i termin jego wprowadzenia na rynek, czy jedynie prace nad jego stworzeniem. Podejrzewam, że chodzi o pierwszy przypadek, gdyż zbliżają się Igrzyska Olimpijskie, a na taką okazję Canon zawsze lubił przygotować coś smakowitego. I to gotowego, żeby fotoreporterzy sportowi mieli czym fotografować. 

     No właśnie, a co z EOSem R1? Myślę, że Canon patrzy przyszłościowo, i zostawia sobie w numeracji miejsce nad głową na super aparat. Pewnie ukaże się za 5 lat, będzie miał trzy gripy (a co!) i filmowanie w 16K. 

     [Aktualizacja 14.04.2021:] Canon zorientowawszy się, że żadnej niespodzianki już nie zrobi, postanowił dziś odkryć karty. No, zdecydowanie nie wszystkie. Cieszę się, że wczoraj – choć mnie kusiło – nie uzupełniłem artykułu o podejrzewane dane techniczne EOSa R3. Dobrze zrobiłem, bo w niewielu punktach by się one potwierdziły. Matryca ma konstrukcję BackSide Illuminated (BSI), ale ma mowy o rozdzielczości rzędu 80 Mpx. Co zresztą jest oczywiste, biorąc pod uwagę reportersko-sportowe przeznaczenie aparatu. W tym zakresie obowiązków nowy Canon błyszczy umiejętnością strzelania 30 klatek/s, „z jednoczesnym ciągłym ustawianiem ostrości i minimalnymi zniekształceniami obrazu”. A, jasne, znaczy z użyciem migawki elektronicznej. Czyli żadne mecyje. O migawce globalnej ani słowa.

     Ostrość może być ustawiana automatycznie na oczach, twarzach, sylwetkach – co tam fotograf rozkaże. Canon obiecuje też wprowadzić jeszcze jakąś jedną, podobno rewolucyjną, funkcjonalność w tym obszarze działania. Obiecuje, gdyż cały ten EOS R3 to na razie tylko obietnica. Spodziewałem się, o czym napisałem wczoraj, że Canon poczeka z ogłoszeniem go do czasu gdy aparat będzie gotowy. Nie wiem czy rzeczywiście był taki plan, a dzisiejsza premiera została wymuszona przez wczorajsze publikacje, ale widać warto było ogłosić go już dziś, w takiej niepełnej formie.

     OK, zupełnie niespodziewaną, taką nową, a jednocześnie nie nową funkcją, okazuje się Eye-control AF, czyli wybór położenia pola autofokusa kierunkiem spojrzeniem oka w wizjerze. Canon niemal doczekał do 30. rocznicy jej premiery w EOSie 5, by powtórzyć ją w cyfrówce. Cieszę się! Ale przyznaję, że zamiast tego Eye-control wolałbym Quad-Pixel AF, o którym ćwierkały wróbelki. No, ćwierkały, ale tu Canon przeciął spekulacje wyraźną deklaracją, że pozostaje Dual-Pixel AF. I to właściwie wszystko co wiadomo o EOSie R3. Poza tym Canon obiecał porządnie go uszczelnić, ale to przecież oczywista oczywistość.

     O ile pojawienie się EOSa R3 w ofercie Canona było spodziewane już od wczoraj, to dziś firma ogłosiła jeszcze trzy inne nowości. No dobrze, dwóch z nich, czyli jasnych teleobiektywów RF 400 mm f/2.8 L IS USM i RF 600 mm f/4 L IS USM należało oczekiwać, i to raczej wcześniej niż później. Od strony optycznej są to dotychczasowe konstrukcje lustrzankowe dostosowane do bagnetu RF oraz sposobu działania / obsługi EOSów R. Skuteczniejsza jest optyczna stabilizacja obrazu, przysłonę da się ustawiać z dokładnością do 1/8 działki, a pierścień ostrości może przejąć rolę pierścienia funkcyjnego. To ostatnie pachnie działaniem po linii najmniejszego oporu, ale uważam że da się usprawiedliwić.

     Trzeci obiektyw jest najprawdziwszą nowością. RF 100 mm F2.8L MACRO IS USM to niby tylko klasyczna setka makro, ale z dwoma wielce oryginalnymi cechami. Pierwszą jest maksymalna skala odwzorowania wynosząca aż 1,4:1. Drugą sygnalizuje dodatkowy pierścień oznaczony SA Control. Widząc go od razu bardzo się ucieszyłem, gdyż łatwo się domyśleć, że owo SA oznacza aberrację sferyczną, a pierścień służy do regulacji poziomu korekcji tej wady. Jej niedokorygowanie co prawda grozi pływaniem ogniska (focus shift), ale pozwala uzyskać gładsze rozmycie tła. Przekorygowanie odwrotnie, daje ładniej wyglądające ostrości z przodu, choć tył traci. Ustawienie na zero skutkuje neutralnym boke i precyzyjną korekcją aberracji sferycznej. Pomysł to nie nowy. Nikon na początku lat 90-tych ubiegłego wieku pokazał analogiczne DC-Nikkory 105 mm  f/2 i 135 mm f/2. Owo DC oznaczało Defocus Control, pod którą to nazwą kryła się właśnie regulacja poziomu korekcji aberracji sferycznej.

     Pierwsze opinie makrofotografów o tej cesze nowej setki Canona sugerują pewną taką nieśmiałość: po kiego nam to!? Ja jednak bardzo lubiłem używać setki makro do portretów i w ogóle zdjęć ludzi, stąd pomysł na regulację sposobu rozmycia tła bardzo się podoba. Cieszę się także z dwóch innych cech tego szkła. Pierwszą jest stabilizacja o deklarowanej skuteczności 8 działek czasu, choć ta wartość ma obowiązywać wyłącznie przy współpracy z EOSami R5 i R6, choć z R3 pewnie też. Druga to ograniczenie do minimum zjawiska oddychania obiektywu, co byłoby sporym osiągnięciem wziąwszy pod uwagę ogromny zakres skali odległości. Jak będzie w praktyce, zobaczymy. Na razie nie wiem kiedy będzie i nie wiem za ile. Ale myślę, że to będzie fajne szkło.

4 komentarze:

  1. A to się chłopaki obudzili z Eye Control! Coś mi się widzi, że musiały jakieś patenty wygasnąć żeby mogli to z powrotem produkować. Zawsze się dziwiłem, że tego nie wykorzystują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że niby kiedyś przestali stosować Eye Control, bo się okazało że coś naruszyli? Może tak było. Ewentualnie coś jak z Minoltą, która musiała zaprzestać stosowania czujnika w uchwycie aparatu, bo zawierał on zabroniony w UE kadm. A teraz Canon opracował nową technologię Eye Control już bez tego "kadmu".

      Usuń
  2. Może patenty, a może po prostu działało tak sobie. W EOSie 5 słabo, niewiele lepiej w 50E. A w 3 to chyba problemem była sama ogromna (wówczas) liczba czujników AF do ogarnięcia. Chyba dopiero w 30 działało to względnie przyzwoicie. W dodatku, o ile pamiętam, algorytm uczący się zachowań użytkownika i w teorii poprawiający pracę układu powodował, że po jakimś czasie jedyną metodą na używanie tego systemu był reset do ustawień fabrycznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to byłoby dość dziwne, gdyby tak długo w ogóle nie podejmowali prób poprawienia tego systemu.

      Usuń