piątek, 3 czerwca 2022

Moim okiem: APS-C Zmartwychwstanie

     Było jasne, że mały obrazek (przez nieporozumienie zwany pełną klatką) „zjada” klatkę niepełną. Format APS-C, znaczy. Zjadał tak i zjadał, aż okazało się że nie dał rady, i odpuścił. A może tylko się przeżarł? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że APS-C nagle odżył, i pomimo znacznego nadgryzienia ochoczo fika nogami.
     Ostatnio pisałem na blogu o nowej odsłonie APS-C w Canonie, czyli zastąpieniu (jak należy sądzić) EOSów M serią R-S, bo tak należałoby nazywać Canony R7 i R10. Canon EOS R-S – brzmi bardzo szlachetnie!

Fuji X-H2S - czy tylko mi kojarzy się on siarkowodorowo?
     Wsparciem dla Canona okazało się Fuji, które kilka dni temu pokazało wypasiony model X-H2S. Bardzo filmowe zwierzę (6,2K/30p i 4K/120p), choć serie 40 klatek/s to aspekt zdecydowanie fotograficzny. O ile jednak EOS R-S brzmiał mi szlachetnie, o tyle ten H2S trochę mi śmierdzi. No, w każdym razie kojarzy się śmierdząco.
     Poza aparatem ukazał się super-parafocal-power-zoom 18-120 mm f/4, rzecz jasna też bardziej do filmowania. Doliczyć należy zapowiedzi trzech stałek mających pojawić się w tym i w przyszłym roku: wcale-nie-rybiego oka 8/3.5, makrówki 30/2.8 oraz odnowionej portretówki 56/1.2. Jeszcze bardziej fotograficznie brzmi zajawka jesiennej premiery aparatu z matrycą 40 Mpx.

Sony E PZ 10-20 mm F4. Masa 178 g - nie do uwierzenia!
     Na to wszystko nałożyło się Sony z premierą trzech APSowych obiektywów: jasnego UWA 11 mm f/1.8, znacznie mniej szerokokątnego, ale jaśniejszego 15 mm f/1.4 oraz – niemal jak Fuji – wide-power-zooma 10-20 mm f/4. On co prawda coś tam zmienia położenie ostrości przy zmianie ogniskowej, ale podobno całkiem mu niedaleko do pełnej parafokalności. A, umie też płytko oddychać, czyli tylko nieznacznie zmienia kąt widzenia przy zmianie ostrości. Należy on do rodziny optyki Sony G, choć oczywiście nie do G Master. Ta zarezerwowana jest dla małego obrazka – coś jak czerwony pasek u Canona. Co ważniejsze, ten zoom jest malutki (długość 5,5 cm, średnica 7 cm) oraz bardzo lekki. Nie, wróć!, nie „bardzo”, a „nieprawdopodobnie” lekki! 178 g – i wszystko jasne.
     Przy okazji, niemal jednocześnie, Sony ogłosiło kontynuowanie produkcji modelu A6600, zawieszonej jakiś czas temu. To nie jest bardzo świeży aparat, ale pamiętajmy, że wśród bezluster pokazanych w ciągu ostatniego roku, aż połowa to modele APS-C. Ok, ta połowa to Sony ZV-E10, drugą jest A7 IV. A bez dwóch zdań, zoom 10-20/4 stanowi świetny dodatek do vlogerskiego ZV-E10.

 
Nikonie, do dzieła!
     O, tak to wygląda. Widzimy dobrze że „system APS-C” wręcz odradza się. Oczywiście nie dlatego że tak mu się podoba, a po prostu są chętni by go kupować. Rozumie to nie tylko Fuji, dla którego ten mniejszy obrazek jest podstawą istnienia, ale i Sony. Ono mocno rozwija pełną klatkę, ale nie zapomina i o APS-C. Ciekaw bardzo jestem, czy Canon zdecyduje się wesprzeć swoje EOSy R7 i R10 zestawem porządnych dedykowanych szkieł, w odróżnieniu od tego co zrobił w systemie M? No i co na to wszystko Nikon? Pokazał on Z50, potem model retro Z fc, lecz w szklarni Z DX bieda aż piszczy. Może działania Sony, Canona i Fuji zachęcą go do działania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz