niedziela, 13 grudnia 2015

TEST: Wpadł mi w ręce Zeiss, czyli teścik Distagona FE 35/1,4

     Wpadł mi on w ręce dość niespodziewanie, a na dodatek prawie nie miałem czasu na pofotografowanie nim. Ani czasu, ani pogody. Ale przecież grzechem byłoby nie przestrzelać go. Założyłem go więc do Zorki 5 i zrobiłem kilka zdjęć. No dobra, do trochę nowszej wersji Zorki, znanej lepiej pod kodową nazwą A7R. Wiem, wiem, lepiej byłoby podziałać z A7R II, ale po pierwsze nie byłem w stanie się do niej dopchać, a po drugie, 42 a 36 megapikseli to nie taka znowu duża różnica. Poza tym jak się nie ma co się lubi, to się lubi 36 Mpx. Ciężka dola fotografa-testera!

     Ten Zeiss to wielkie bydlę. W każdym razie odnosząc do gabarytów bezlusterkowców Sony. Ale tak naprawdę, to tylko 112 mm długości (z osłoną ok. 150 mm), 79 mm średnicy (filtry 72 mm) i 630 g masy własnej. Czyli nie ma co narzekać. Zwłaszcza, że gdy fotografuje się parą Zeiss + A7R, wcale nie wyczuwa się wyraźnego ciążenia na łeb – używając języka lotników. To pewnie dlatego, że gdy obiektyw podpieramy od dołu, a palce trafiają na pierścień ostrości, aparat ładnie opiera się na nasadzie dłoni. Wspomniany pierścień jest szeroki, drobno ząbkowany i stawia lekki, płynny, tłusty opór. Idealnie! No, z wyjątkiem braku skali odległości. Dobre choć to, że możemy ją zobaczyć na ekranie lub w wizjerze aparatu. Najmniejszą z oglądanych tam wartości jest 0,3 m. Czyli zupełnie przyzwoicie, bo to zaledwie 13 cm od przodu osłony przeciwsłonecznej. Ale na dużą skalę odwzorowania nie liczmy – maksimum to 1:5,6. Z drugiej strony, jak na szeroki kąt to niezły wynik.

  Nieoczekiwana nowość: prawdziwy pierścień przysłony. Skalę rozpisano szeroko, dzięki czemu nie ma problemów z precyzyjnym ustawianiem przysłony co 1/3 działki. Jednak to co jest zaletą spowodowało, że spora część pierścienia nie jest ząbkowana i ślizga się pod palcami. W każdym razie mi się to zdarzało. Można tego uniknąć przełączając pierścień w pozycję A. Wbrew pozorom nie służy ona zmianie automatyki naświetlania, a przekazaniu ręcznego sterowania przysłoną na gałkę aparatu. Natomiast przełącznik widoczny na prawym zdjęciu zmienia skokowy pierścień przysłon w bezstopniowy. Bezstopniowy i cichy, co bardzo spodoba się filmowcom.


     Pod względem optycznym, Zeiss 35/1,4 składa się z 12 soczewek, w tym 3 asferycznych. Wewnątrz całkowicie metalowej i uszczelnionej obudowy, znajdziemy też liniowy (a nie pierścieniowy) ultradźwiękowy silnik autofokusa, nazywany DDSSM (Direct Drive Super Sonic wave Motor). Jest on zupełnie cichy i w miarę szybki – nawet gdy autofokus ma problemy i musi dwukrotnie zwiedzić całą skalę odległości. Przy okazji: zaskoczył mnie autofokus Sony A7R. Miałem okazję testować go wkrótce po premierze i uznałem za jedno z gorszych w klasie bezlusterkowców wcieleń kontrastowego AF. A teraz okazało się, że aparat wsparty softem 2.0 radzi sobie dobrze nawet w słabym świetle, przy niedużym kontraście obiektu i korzystaniu z najmniejszej ramki ostrości. Bardzo miła niespodzianka!
     A niespodzianką niemiłą jest oczywiście cena, ciut tylko niższa od 7000 zł. Dużo, ale w klasie „35/1,4” znajdzie się obiektyw o tysiąc złotych droższy. Nie, nie mam na myśli tylko Leiki, a drugą wersję optyki Canona. Ale już pozostali konkurenci są tańsi: Nikkor o duże kilkaset złotych, a Sony (bagnet A) i starsza wersja Canona o 2,5-3 tysiące. No i jest jeszcze przekleństwo obiektywów firmowych, czyli trzydziestkapiątka Sigmy – nie dość że rewelacyjna, to kosztująca obecnie zaledwie 3000 zł.

Wycinki z prezentowanych niżej zdjęć, pokazują osiową aberrację
chromatyczną dla otwartej przysłony oraz f/2,8. Całkowicie znika
ona dopiero przy f/5,6. Kliknij, by obejrzeć w pełnej rozdzielczości.
     Zamiast jednak przerażać się ceną, wolę cieszyć się jakością zdjęć tworzonych przez Distagona. Dystorsji prawie nie ma, ale jak ktoś się uprze, to dopatrzy się leciutkiej, trochę wąsowatej „beczki”. Boczna aberracja chromatyczna została dobrze opanowana i nie ma co się nią martwić. Jednak jej osiowa „odmiana” już nie, co zresztą nie dziwi w tak jasnej optyce. Pomaga lekkie przymknięcie przysłony. Jednak już na winietowanie trzeba wytoczyć ciężką artylerię, najlepiej korekcję wbudowaną w aparat. Bo bez niej, samym przymykaniem przysłony, niełatwo uzyskać bardzo dobre rezultaty. Niemniej przy f/5,6, winietowanie choć wcale nie słabe, narasta płynnie i już nie przeszkadza. Co jest niespodziewanie dobrym wynikiem, gdyż przy f/1,4 ściemnienie rogów kadru, nie dość że ostre, to sięga ponad 2,5 EV. Gdy więc mamy zamiar pracować mocno otwartym obiektywem, a jednocześnie uważamy że „winieta”, choć modna, wcale nie jest pożądana, włączmy korekcję winietowania. Jej twórcy, dla tego obiektywu zaprojektowali ją kompromisowo – i całe szczęście. Nie próbowali zupełnie jej likwidować, gdyż mogłoby to wyciągać mnóstwo szumów, ale trochę ją osłabili, a trochę złagodzili przebieg. Efekt zdjęciowy zdecydowanie nie jest idealny, ale akceptowalny owszem.

     Na trzech zdjęciach poniżej możemy ocenić plastykę obrazu. O ile nieostre punkty wyglądają nieźle, o tyle w gałęziach widać sporo „nerwowości”. Korekcja winietowania była wyłączona, więc na pierwszym ze zdjęć widzimy winietowanie Zeissa w pełnej krasie. Cóż, w porównaniu z efektami uzyskanymi w teście studyjnym to mały pikuś. Widać przejście ze studia w plener łagodzi obyczaje tego obiektywu.




     No, a co z ostrością? Dobrze, a właściwie nawet bardzo dobrze. Bo chyba nikt nie spodziewa się po optyce f/1,4 brzytwy przy otwartej przysłonie, prawda? W środku klatki dobrze jest już przy f/2, a bardzo dobrze przy f/2,8. Jeśli ktoś woli pracować blisko ideału, zapraszam do przedziału f/4-5,6. To pozwoli też uzyskać znacznie lepsze wyniki na brzegach kadru. One przy otwartej przysłonie nie zachwycają, ale też nie mam żadnych powodów, żeby się nad nimi znęcać. Tyle, że f/2 nie oznacza jeszcze poprawy, a dopiero f/2,8. Przejście na f/4 oznacza jednak wyraźny skok ostrości.

Kadr, z którego pochodzą wycinki prezentujące ostrość obrazu.
Wycinki z centrum klatki. Kliknij by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. 
Wycinki z brzegu kadru. Nie zaprezentowałem efektów dla f/2, ale one niczym nie różniły
się od tych dla otwartej przysłony. Wycinek dla f/1,4 jest zauważanie ciemniejszy
od pozostałych i to pomimo że zdjęcie wykonałem przy włączonej korekcji winietowania.
Po prostu twórcy obiektywu i towarzyszącego mu oprogramowania woleli nie korygować
do końca bardzo silnego winietowania pojawiającego się przy otwartej przysłonie.
Kliknij, by obejrzeć w pełnej rozdzielczości.

Z tego kadru, sfotografowanego przy kilku przysłonach wyciąłem fragmenty, które
prezentuję poniżej. Spodobała mi się plastyka tych zdjęć, zarówno w ostrych, jak
i nieostrych obszarach klatki. Zdjęcia wykonałem przy ISO 800 bez redukcji szumów.

Kliknij, by obejrzeć w pełnej rozdzielczości.

     I tyle! Distagon T* 35 mm f/1,4 ZA to naprawdę świetny obiektyw. Racja, duży – ale to przywilej tak jasnych trzydziestekpiątek. Racja, drogi, ale Canon jest droższy – a to już punkt dla Zeissa. Racja, przy f/1,4 strasznie winietuje, ale czymś trzeba było zapłacić za bardzo dobrą ostrość obrazu. Reszta wad mało się liczy, a jeśli już którąś miałbym skrytykować, to trochę za bardzo widoczną osiową aberrację chromatyczną. Spodobał mi się ten obiektyw! 


Podoba mi się:
+ jakość obrazu (niemal pod każdym względem)
+ ergonomia

 Nie podoba mi się:
- winietowanie!

2 komentarze:

  1. Nie znam się ale się wypowiem ;)

    1,4 Rozmyte lepiej ale
    http://4.bp.blogspot.com/-BTf1PXt8VIg/Vm4aU4rg8XI/AAAAAAAADBk/EjaTGLiiafk/s1600/08_DSC01689.JPG

    wydaje się znacznie ciemniejsze i pochmurne od 2.8
    http://3.bp.blogspot.com/-5bi8-RYIneI/Vm4aVMopmWI/AAAAAAAADCI/YcESKTXtKFU/s1600/09_DSC01691.JPG

    Jak bardzo pomaga programowe rozjaśnianie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała ta seria zdjęć była zrobiona w ciągu niecałej minuty z identycznym, pełnym zachmurzeniem. Ale sprawdziłem w exifach, że zdjęcie przy 1,4 naświetlone było 1/1000 s, a przy 2,8 1/200 s. Czyli rzeczywiście to drugie ma prawo być ciut jaśniejsze, bo teoretycznie aparat powinien odmierzyć 1/250 s. Wszystkie te zdjęcia to JPEGI wprost z puszki, naświetlane w A, bez korekcji i przekadrowywania. Cała ta ciemna otoczka na zdjęciu 1,4 to winietowanie. Redukcja programowa jest bardzo skuteczna, a gdy pracujemy 1,4-2, według mnie wręcz obowiązkowa.

      Usuń