czwartek, 5 września 2019

Canonowskie nowości – byłem, widziałem, używałem.


     W zeszłym tygodniu obiecałem, że artykuł o nich napiszę dopiero gdy wezmę je do ręki. Wiedziałem już, że okazja do tego zdarzy się w weekend (ten ostatni). Wówczas to odbyła się śląska edycja Runmageddonu, a podczas niej polski Canon zorganizował prezentację swoich najświeższych nowości oraz dał kilku dziennikarzom, blogerom i innym influencerom możliwość ich poznania. Poznałem więc i co nieco wypróbowałem.


     Tylko co nieco, gdyż nowych produktów było całkiem sporo, a czasu na ich przestrzelanie znacznie mniej niż sporo. Wręcz niewiele. Postanowiłem więc wybrać tylko jeden z nich, a za resztę wziąć się później. Po kolei i na spokojnie, gdyż niemal wszystkie one wydają mi się bardzo ciekawe.

Źródło: Canon
     „Niemal”? Czyli które nie załapały się do grupy najwyższego uprzywilejowania? Jeden, konkretnie EOS M6 Mark II. Bo ja jakoś nie czuję tej linii APSowych bezlustrowców. Wiem, rozumiem, miniaturyzacja. Ale żeby nie wbudować wizjera? Przecież wiadomo, że się da go wcisnąć. Jeśli nawet nie na modłę Sony A6x00 albo Panasoniców GX, to można wykorzystać pomysł wysuwanego wizjera użytego choćby we własnym PowerShocie G5X Mark II.
     Choć mi i tak najbardziej leży koncepcja EOSa M50, czyli porządny, nie miniaturyzowany wizjer plus ekran na bocznym przegubie. Bardzo liczę, że i ta linia aparatów będzie się rozwijała. Choć z zasłyszenia wiem, że wśród EOSów M następna w kolejce do odnowienia jest rodzina najtańszych i najprostszych modeli.
     OK, Canon M6 Mark II to nie mój typ, ale zdecydowanie zasługuje by napisać o nim dwa słowa. Choćby z powodu przetwornika CMOS o realnej rozdzielczości ponad 32 Mpx. To oczywiście rekordowa rozdzielczość w APSC, a ciekawostką jest fakt, że zdetronizowanym w tej konkurencji jest świętej pamięci Samsung ze swoimi 28-megapikselowymi modelami NX1 i NX500.

Na niemal wszystkich oficjalnych plenerowych zdjęciach w ludzkich
dłoniach EOSa M6 Mark II widać w komplecie z opcjonalnym wizjerem.
Czyli jest on potrzebny. Więc dlaczego nie wbudowano go w aparat?
     Wysoka rozdzielczość matrycy to jedno, druga rzecz to szybkość. 14 klatek/s w tradycyjnym trybie seryjnym to już bardzo przyzwoite osiągi, a do tego dochodzi 30 klatek/s (RAWy też) z możliwością zapisu do 70 ujęć, w tym 15 sprzed momentu całkowitego wciśnięcia spustu migawki. Ziarnko goryczy? Tak, crop rzędu 1,3× powodujący że przy 30 klatkach/s wykorzystywane jest tylko ok. 18 Mpx z centrum matrycy.
     Mniej kompromisowy jest system autofokusa Dual Focus, który obejmuje 100% matrycy w pionie i 88% w poziomie. Canon oczywiście – takie czasy! – chwali się skutecznym wykrywaniem oka / twarzy fotografowanych osób i ustawianiem na nie ostrości. Plus łatwym przełączaniem pomiędzy kilkoma twarzami w kadrze.
     Filmowanie oczywiście już w 4K (pierwszy M6 dociągał tylko do Full HD), przy 25 klatkach/s, a pierwsze testy mówią o niedużym rolling shutter.

     Drugi, według mnie ciekawszy, nowy aparat Canona, to lustrzanka: EOS 90D. Długo wyczekiwany, zarówno jako następca lubianego i chwalonego 80D, jak też – potencjalnie – kontynuacja linii 7D. Ten drugi pomysł niezbyt do mnie przemawiał. Niby takie połączenie cech dwóch rodzin lustrzanek APSC ma sens ekonomiczny i użytkowy, ale nie spodziewałem się, że Canon na to pójdzie. Raz, że on lubi mnożyć byty. Dwa, że Nikon ma w ofercie świetny D500. A Canon zaprojektowany zarówno na potrzeby użytkowników EOSa 7D II, jak i 80D, nie mógłby reprezentować topu topów APSC. Stąd spodziewałem się „tylko” następcy EOSa 80D.

     I rzeczywiście tak jest, co nie znaczy że to odgrzewany kotlet, gdyż zmiany i nowości zdecydowanie zachęcają do przesiadki. Matryca? Jasne, to te same rekordowe 32 megapiksele co w EOSie M6 II. Korpus? Prawie wszystko po staremu, czyli jak w 80D. Ale jeden niuansik powtórzono po 7D II, 5D IV itd.: 8-kierunkowy mikrojoystik do pól autofokusa. Reszty nie ruszano, nie licząc drobnej roszady klawiszy na tylnej ściance związanej z dodaniem mikrojoystika. Mamy więc do czynienia z całkiem sporym aparatem z dużym, komfortowym uchwytem, uszczelnieniami, górnym wyświetlaczem, ekranem na bocznym przegubie, dwoma pokrętłami sterującymi i jednym… slotem kart pamięci. Pewnie konstruktorzy zapatrzyli się w Nikona D7500, któremu też zafundowano tylko jeden, podczas gdy D500, D7200, a nawet staruszek D7100 posiadają po dwa.
     Wizjer aparatu pokazuje 100% kadru, ale powiększenie obrazu nie jest rewelacyjnie wysokie. 0,59× to wynik trochę gorszy niż w konkurencyjnym Nikonie D7500, czy też EOSie 7D II.

     Ekran odbieram ambiwalentnie. Z jednej strony cenię go za dobrze zorganizowane dotykowe sterowanie, z drugiej nie podoba mi się słaba widoczność obrazu przy silnym oświetleniu. W ostrym świetle letniego południa gdy fotografowałem Runmageddon, przy zdjęciach z żabiej perspektywy (i stąd niemal obowiązkowym Live View) zamiast skupić się tylko na kadrze i momencie wyzwalania migawki, ja głównie walczyłem by w ogóle coś zobaczyć na ekranie.
     Canonowi 90D nie poskąpiono szybkich zdjęć seryjnych. 10 klatek/s przy ciągłym autofokusie to bardzo dobry wynik. Przejście na Live View i Dual-pixel AF pozwala strzelać maksymalnie 7 klatek/s. AF-S zarówno w trybie lustrzankowym, jak i Live View oznacza podwyższenie częstości serii do 11 klatek/s. Wykrywanie i śledzenie twarzy to cecha nie tylko trybu bezlusterkowego nowego EOSa, gdyż działa także gdy pracujemy nim z użyciem wizjera optycznego. Rzecz opiera się na 220-kilopikselowym czujniku pomiaru światła i barwy, podstawowym elemencie Intelligent Tracking and Recognition Auto Focus, czyli po prostu iTR AF. Trochę się nim pobawiłem podczas fotografowania EOSem 90D, i zasadniczo wygląda że działa to tak jak powinno. Problemem okazała się jednak niestabilna współpraca aparatu z zoomem EF 100-400/4.5-5.6L IS II, a konkretnie okazjonalne, choć raczej częstsze niż rzadsze, backfocusy. Stąd na pełną ocenę iTR AF jeszcze za wcześnie. Jeszcze mniej ucieszyło mnie, że z tego powodu musiałem wywalić do kosza sporo zdjęć wykonanych podczas Runmageddonu.  

11 klatek/s to niby dużo. Ale czasem za mało. Na kilka serii zdjęć z końcówki
runmageddonowej zjeżdżalni, żadnym nie trafiłem w sam początek rozbryzgu,
z jeszcze widocznym zjeżdżaczem.
     Co w autofokusie poza iTR AF? Znane z EOSa M6 Mark II niemal pełne pokrycie pola kadru czujnikami AF – to w Live View, rzecz jasna. Natomiast w trybie lustrzankowym, znane z EOSa 80D 45 pól krzyżowych, z których ponad połowa działa (w tym kilka jako krzyżowe) nawet przy f/8. Znaczy, z obiektywami o tak niedużym maksymalnym otworze względnym.
Podczas fotografowania cieszyłem się z pojemnego bufora, gdyż strzelanie seriami 10-11 klatek/s zdjęć RAW+JPEG oznacza naprawdę sporą całkowitą objętość plików. Mogłem wykonać jedną po drugiej, z symbolicznymi odstępami, trzy sekundowe serie, a bufor nadal nie zapychał się. Tyle, że później by było równie pięknie musimy korzystać z karty UHS-II. No, chyba że nie zależy nam na szybkim opróżnieniu bufora. Bo z „jedynką” w slocie ono trwa… i trwa… i trwa. W przypadku serii takich jak wspominałem lekko licząc pół minuty.

     EOS 90D korzysta z szybkiego procesora Digic 8, który z pewnością pomaga w ogarnięciu tematu szybkich serii z autofokusem, ale też umożliwił wprowadzenie filmowania w rozdzielczości 4K. Z pewnymi ograniczeniami, np. brak 24 klatek/s, lecz i tu działa autofokus z wykrywaniem oka / twarzy i pracujemy całą szerokością matrycy. Ciekawe, że – w odróżnieniu od EOSa M6 II – w 90D możemy tego cropa (ok. 1,7×) w 4K wprowadzić, by filmować „piksel na piksel” oraz zmniejszyć rolling shutter. Choć ten i tak podobno jest nieduży, o czym już wspominałem przy okazji EOSa M6 Mark II. W filmowaniu pomaga obecność gniazd mikrofonu i słuchawek, a sygnał 10-bit 4:2:2 możemy wypuścić na zewnątrz przez gniazdo HDMI.
     Zasilaniem jest tradycyjnie dla tej serii Canonów, jeszcze bardziej tradycyjny akumulator LP-E6(N), pozwalający wykonać (wg. standardów CIPA) aż 1300 zdjęć. Świetny wynik, choć oczywiście uzyskuje się go wyłącznie w lustrzankowym trybie pracy, a nie przy Live View.

Źródło: Canon
     OK, dwa aparaty są. Coś jeszcze? Tak i nie. To znaczy nie pojawiło się nic niespodziewanego. Za to całkiem oficjalnie i już w formie materialnej, a właściwie nawet finalnej, zobaczyłem dwa od dawna „przeciekające” zoomy RF: 15-35/2.8 i 24-70/2.8. Oba oczywiście L, oba stabilizowane i oba uszczelnione. Ten ultraszerokokątny jest światowym rekordzistą jeśli chodzi o kąt widzenia zooma o jasności f/2.8 i jednocześnie płaskiej przedniej soczewce.
     Ciekawostką jest fakt, że stabilizacja obiektywów wykorzystuje także sygnały o ruchu aparatu, by precyzyjniej wykryć, zmierzyć, a potem zmniejszyć rozmazania obrazu. Po canonowsku nazywa się to Dual Sensing IS. Teoretyczna skuteczność tego systemu to 5 działek czasu.
     Trzeci ze Świętej Trójcy zoomów RF f/2.8, czyli 70-200 mm, nadal w proszku. Czyli w formie zupełnie niefunkcjonalnej makiety. Wszyscy spodziewali się jego – mniej lub bardziej oficjalnej – premiery już teraz, ale okazuje się, że poczekamy na nią jeszcze trochę. Ale podobno nie dłużej niż do końca roku.

     O, to tyle nowego od Canona. Z całego pokazanego zestawu sprzętu najbardziej spodobał mi się EOS 90D i ten szerokokątny zoom RF. Lustrzanka może i nie zastępuje Canona 7D II, ale jestem pewien że niemało jego dotychczasowych użytkowników zamiast czekać na „trójkę”, kupi sobie „dziewięćdziesiątkę”. Bo to naprawdę dobrze dopracowana i przyzwoicie działająca lustrzanka. Efekty zdjęciowe prezentują się obiecująco – w każdym razie tyle mogę stwierdzić po krótkim obcowaniu z tym aparatem. Ekran warto by dopracować pod kątem pracy w ostrym świetle, ale cóż… To nie bezlustrowiec, a lustrzanka, do tego ze średniej półki, więc i wymagania wobec niej nie mogą być zbyt wysokie. Ale już RF 15-35 mm F2.8L IS to zupełnie inna bajka. Tu wymagania są znacznie wyższe, bo w klasie Pro nie ma przebacz. Z chęcią sprawdzę jak bardzo zbliżył się on do ideału zooma UWA. 

    Na koniec wrzucam kilkanaście zdjęć ze śląskiego Runmageddonu. Nota bene, to wspaniała, bardzo fotogeniczna impreza. Warto ją odwiedzić z aparatem - TU znajdziecie namiary na kolejne edycje. 
     Zdjęcia wykonałem EOSem 90D, a niemal wszystkie one to lekko obrobione w canonowskim DPP pliki CR3. Zdjęcia często wymagały ściemnienia o 0,5-1 EV (ciemne stroje oszukiwały pomiar), regularnie też trochę rozjaśniałem cienie. Używałem dwóch zoomów ze skrajów zakresów kątów widzenia: EF-S 10-18 mm f/4.5-5.6 IS STM (bardzo lubię to szkło - TU mój jego test) oraz wspominany już EF 100-400 mm f/4.5-5.6L IS II USM. Oba praktycznie zawsze pracowały otwartą przysłoną. Czułością z rzadka wychodziłem ponad natywne ISO 100. Raz, czy dwa wszedłem wyżej dla skrócenia czasu (szybki ruch lub najdłuższe tele). 





















25 komentarzy:

  1. W Foto Kurierze mozna zobaczyc zdjecia z Runmageddonu zrobione tak nielubianym przez pana EOSem M6 II. Wcale nie sa gorsze od tych ktore pan zrobil tym niby duzo lepszym 90D. Moze jednak sie pan skusi i sprobuje troche pouzywac jakis aparat z serii M?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie twierdzę, że M6 II jest gorszy. Ja po prostu nie cenię jego koncepcji. A serię M znam, zresztą rok temu opublikowałem na blogu test M50. Którego to EOSa M dla odmiany lubię.

      Usuń
  2. Eos 90D body 1277€ (idealo-takie nasze Ceneo) , to 2 razy więcej niż 80D. Rozumiem, podatek od nowości ale...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś przesadził. U nas nie tak źle, ale też nieciekawie: 5800 zł vs. 3500 zł. Tyle, że w przypadku 90D na razie to tylko przedsprzedaż. Gdy aparat się już realnie pojawi w sklepach cena pewnie spadnie. Ale ustabilizuje się pewnie za kilka miesięcy. No, może wcześniej, bo Boże Narodzenie po drodze.

      Usuń
    2. Na Idealo ceny są niższe o ~100€ niż w polskich sklepach, również tych internetowych. Nie wiem jakie ceny są we włoskich sklepach, w Livigno ceny są inne (VAT i akcyza 0%) ale są bardzo zróżnicowane, na eos 800D nawet do 150€ różnicy.
      Byłem w kilku bydgoskich sklepach, niechęć sprzedawców do sprzedaży jest porażająca, kupię w Livigno.
      Mam jeszcze czas ale czytanie tego bloga naraża mnie na koszty ;-). Wymyśliłem sobie już kolejny obiektyw 10-18 no i chyba skłaniam się do eos 77d ale na tym samym idealo kosztuje 120€ więcej niż 800d i 165€ więcej niż 200d, ten ostatni jest już raczej skreślony z listy zakupów. Ale żeby nie było, że tylko marudzę, kupiłem już osłony przeciwsłoneczne do kita 18-55 i do 70-300 is II usm, na allecośtam. Obiektywów jeszcze nie mam ale odwrotu też już nie :-)
      Wiem, to nie jest całkiem normalne, już mi to mówiono ;-) gdy rozpocząłem budowę jachtu od zakupu olinowania miękkiego.
      Dzisiaj dostałem info z serwisu, że mogę odebrać mojego nikusia, ale nie napisali czy jest sprawny, zobaczymy. Może jeszcze popstrykam fotki łysego, planuję trafić go na kolacji w schronisku, wyciągami już jeździł ;-)
      Pozdrawiam serdecznie, tym razem z Bydgoszczy i dziękuję za przekazywaną wiedzę.
      Tomasz, Livigno

      Usuń
    3. Plan dobry - kupować począwszy od najtańszych elementów systemu. Osłony, OK. Teraz 10-18. Olinowanie miękkie już jest, więc w razie co upadek będzie miękki. A olinowanie "sztywne", to co to jest? Te liny stabilizujące maszty? Sorki, ale żeglarstwo to ja tylko czytająco - Borchardt głównie. A, jeszcze był Teliga, Voss, Urbańczyk. Więcej grzechów nie pamiętam. Ale mogę je odkupić pisując o fotografii...
      Na koniec, Nikonem też da się robić dobre zdjęcia.

      Usuń
  3. Z tymi linkami to tak mniej więcej jest. Miękkie, ruchome a "sztywne"-stałe, najczęściej stalowe.
    Nikon zostaje, jeśli będzie działał nadal będzie robił fotki księżyca, łódek. Trudno mi będzie zastąpić ekwiwalent ogniskowej 1440mm. Jednak do fotek obiektów w ruchu jest troszkę za wolny. Do tego lepsza była Konica-Minolta Z3 ale to było 100 lat temu.
    Dlaczego lustrzanka? Bo doszedłem do starego wniosku, że sprzęt do wszystkiego jest do wszystkiego średni. Wyobrażam sobie, że z obiektywem np. 10-18 zrobię jedno zdjęcie portu w Malcesine i nie będę musiał sklejać z trzech, podobnie będzie w wąskich uliczkach czy choćby widok z balkonu zmieści się na jednym zdjęciu. Z tele uda się w końcu zrobić dynamiczne i ostre fotki na wodzie, nartach czy podczas rajdu zabytkowych samochodów, który co roku przejeżdża przez Livigno. Obiektyw kit, podobno jest do wszystkiego więc...., ale jak będzie to będzie. Nawet zastanawiałem się czy nie zmienić kolejności zakupów. Bo gdyby jednak 77d, to w pudełku nie ma kita to może faktycznie 10-18 i 70-300 a w jakieś nieodległej przyszłości coś w środek?
    Niestety na zakupy muszę jeszcze chwilkę poczekać, no chyba, że znowu będę kupował jakieś drobiazgi ;-)
    A wracając do żeglarstwa, łódka, której budowę rozpocząłem do zakupu linek, ma się dobrze, pływa i nadal cieszy mimo upływu lat ;-)
    Pozdrawiam Tomasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikon odebrany, sprawny, fotki testowe zrobione. Zdjęcia są szare, może to wina pogody, to też jedena z przyczyn do zmiany.
      Tomasz

      Usuń
    2. Dobrze, że Nikon zostaje. Tak długie ogniskowe trudno ogarnąć lustrzanką. Lepiej mieć je w rezerwie, w kompakcie. Matryca malutka, jakość często taka sobie, ale to lepsze niż nic.
      A co do Canona, to jakiś środek by się przydał. Pomiędzy 18, a 70 mm jest spora luka. Możliwości jest kilka. Można za psi grosz kupić używany 18-55, tak na przetrwanie, żeby coś mieć. Ewentualnie jakąś jasną stałkę, która w przyszłości (gdy już będzie "porządny" zoom standardowy) przyda się jako jasne, podstawowe szkiełko.

      Usuń
    3. Do stałek jeszcze chyba nie dorosłem i pewnie trochę to potrwa. Zobaczymy na co będzie mnie stać, no i jak będzie gadać pani w sklepie. W sumie 18-55 jest tańszy od 10-18 to MOŻE dam radę sięgnąć po 77d. Mam nadzieję, że to nie za wysoko ale, cytując klasyka, uczę się ;-). W sumie chciałbym, żeby to był aparat na dłużej a profesjonalistą już nie zostanę.
      Pozdrawiam Tomasz

      Usuń
    4. Stałka przydać się może tam, gdzie zoomowi brakuje światła. Warto mieć w zapasie taką jedną, o jakiejś ulubionej, w miarę uniwersalnej ogniskowej. Niekoniecznie bardzo jasną, bo nie ma co ładować kasy w niezbyt często używane szkło - f/1.8 w zupełności styknie. Do Canona APSC celowałbym w 24 mm. Ale to ja. Dla innych optimum może być 20 mm albo i 35 mm - kwestia gustu i potrzeb.
      Co do aparatu, jeśli 77D nie jest aparatem WYRAŹNIE na wyrost, to kupować. Ale jeśli prezentuje sobą bardzo duży zapas możliwości w stosunku do obecnych potrzeb, to radziłbym przyjrzeć się czemuś "o półkę" mniej wyrafinowanemu. Nie to, że 77D jest jakimś kosmicznie zaawansowanym modelem. Ale skoro trzeba rozsądnie podzielić budżet, to może by kupić trochę tańszy (choć nadal "z zapasem") aparat, by powiększoną resztą móc swobodniej rozporządzać przy kupowaniu optyki.

      Usuń
    5. Dodatkową optykę planuję kupować na "raty", później. Jednak rozpoczac chciałbym od krótkiego i dłuższego zooma a później zobaczymy czego będzie brakowało.
      Początek jest najtrudniejszy, mam nadzieję, że potem będzie z górki 😉
      Na aparat powyżej 800d nie napinam się ale z powodu nadmiaru wolnego czasu czytam. Tak znalazłem 77d i pozytywne o nim opinie, no i jest 80d itd. Wszystko zweryfikuje życie jak to zwykle bywa.
      Dziękuję i pozdrawiam
      Tomasz

      Usuń
    6. Dzień dobry! Od miesiąca jestem szczęśliwym posiadaczem Canona 77d i Sigmy 17-50 f/2.8. Myślę, że to był dobry wybór, dziękuję za wszystkie rady i sugestie.
      Zdjęcia są fajne, w zasadzie nie wymagają korekt w komputerze. Jeszcze nie dorosłem do RAW, mam jakiś program (RAW therapy) do wywoływania ale brakuje mi cierpliwosci. Nareszcie zdjęcia w nocy są fajne, mimo odblasków o których pisaliśmy na fb. Do fotek księżyca nadal używam Nikona P600, jest niezastąpiony.
      Przed wyjazdem na wakacje miałem w planie zakup dłuższego obiektywu (70-300 is usm II), niestety wirus zmienił plany, nie będzie wakacji to można poczekać z obiektywem. Świstaki poczują cierpliwie to 50mm wystarcza ;-)
      Jeszcze raz dziękuję za wszelką pomoc.
      Pozdrawiam Tomasz, Livigno.

      PS. Fotki z widiczkami są jak zawsze na fb "Moje Livigno".

      Usuń
    7. Dzień dobry! Fajny zestaw na początek. Wirus ma swoje dobre strony: jest czas na przemyślenie kwestii długiego zooma :-)
      Wołanie RAWów proszę zacząć od canonowskiego DPP. To proste narzędzie, ale często wystarcza.
      Ja też w tym roku bez włoskich wakacji. Przełożone na za rok.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Do pobrania DPP muszę zarejestrować aparat, a ja mam aparat, którego jeszcze nie kupiłem. Właściciel sklepu przywiózł mi go do domu bo właśnie z powodu wirusa sklep był i jest nadal zamknięty. Po 18 maja mają otworzyć, wówczas załatwię wszystkie formalności.
    Również z powodu wirusa spędzamy pierwsze wakacje w Livigno, nigdy nie byliśmy tu w maju. Jest gdzie łazić, więc testuję nową zabawkę. Efekty naprawdę cieszą. Troszkę brakuje zakresu ogniskowych z P600, dokładnie to szerokości. Nie myslałem, że 3mm w ekwiwalencie robi taką różnicę. Coraz częściej oglądam obiektywy szerokokątny. Wcześniej byłem zdecydowany na 10-18 Canona, tak chwalony również w tym blogu ale z nadmiaru czasu przeglądam też inne produkty. Wpadła mi w oko Sigma 8-16, widzi trochę więcej ale nie jest pewien czy te "trochę" warte jest podwójnej ceny. Zastanawiam się też nad konwerterem 2x, tutaj opinie są naprawdę mocno podzielone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sigma 8-16 to potęga szerokości i w ogóle bardzo fajne szkło, ale była projektowana w czasach matryc 12-18 Mpx. Gdy użyje się jej na aparatach >20 Mpx, wyniki są takie sobie. Nie to, że złe, ale ta Sigma słabiej sobie wówczas radzi. Zresztą jej test wisi na blogu. Plus ciężar, rozmiar, kłopot z użyciem filtrów. Uważam, że jeśli tak szeroki kąt nie jest absolutnie niezbędny, 10-18 jest znacznie lepszym wyborem.
      Telekonwerter używać tylko do wybranych, dedykowanych mu obiektywów. W innych wypadkach zawiedzie.
      Do pobrania DPP naprawdę trzeba zarejestrować aparat? Nie wystarczy podać nr seryjny?

      Usuń
    2. Czyli Sigmę raczej odpuszczę, wpisy na blogu czytałem wszystkie, te które decydują o moich wyborach nawet kilka razy😜.
      Zakupy chcę robić w ustalonej kolejności, najpierw długi, potem szeroki na końcu może konwerter lub jakaś stałka. Na razie jednak muszę poczekać, czas wirusa ma swoje prawa.
      Sigma 17-50 daje radę, chociaż wczoraj to ja zawiodłem, nie poradziłem sobie, automat w aparacie też nie, zato telefon dał radę. Wniosek prosty, muszę się jeszcze uczyć 😉
      Jeśli chodzi o rejestrowanie, to przyznam się, że się je przyłożyłem do tego, nie kombinował. Myślałem, że dzisiaj załatwię, formalności ale sklep nadal jest zamknięty, Być może to wczorajsze zdjęcie w RAWie dałoby się uratować, jeszcze będą inne okazje.
      Pozdrawiam, Tomasz

      Usuń
  5. DPP pobrane ale z włoskiej strony, to z polskiej coś nie chciało mi działać. Troszkę brakuje mi cierpliwości do post produkcji a zdjęcia prosto z aparatu mnie zadowalają całkowicie. Te, które wstawiam na "Moje Livigno" to wszystko jest prosto z aparatu z obcieciem jakości przez fb.

    Mam tylko jeden obiektyw a już rozglądam się za czwartym 😜
    Wpadł mi w oko Samyang 8 mm f3.5 i
    Samyang 12mm f2.8 zastanawia mnie tylko dlaczego piszą, że ten drugi jest tylko do FF. I ostatni, który mnie mocno zainteresował to Venus Laova 15mm f4 macro. Pewnie wszystkie te obiektywy, łącznie z ef-s 10-18 z powodzeniem zastąpiłby Canon ef 8-16 ale cena mnie odstrasza.
    Zobaczymy, to jeszcze odległa przyszłość a ja z wakacyjnych nudów czytam 😉. Ciekawy jestem Pańskiego zdania na temat tych w pełni manualnych obiektywów marki dla mnie bardzo egzotycznej.
    Pozdrawiam Tomasz, Livigno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samyang 8 mm to rybie oko - bardzo dobre i dość tanie. Polecam. 12 mm - jeśli jest do małego obrazka, to musi pracować i na apsc - w każdym razie jeśli bagnet jest ten sam. Ale on dość będzie widział dość wąsko. Laowa 15 mm f/4 - omijać z daleka! Test wisi na blogu.
      Canon EF 8-16? Chyba 8-15, ale to rybie oko. 8-16 jest Sigma APSC. Szeroko, racja, ale jakość obrazka gorsza niż u Canona 10-18, cena wyższa, gabaryty i masa większe, brak stabilizacji.

      Usuń
    2. Tak, miałem na myśli Canona 8-15, to podobno najlepszy fish eye no ale ~1000€ tak tylko do zabawy, na próbę, to już sporo.
      Samyang 12mm f/2.8 ED AS NCS Fisheye, ten o którym pisałem wcześniej to chyba jakaś jaśniejsza wersja tego 8 mm f3.5. Tego ostatniego miałem przez chwilkę w ręku, zrobiłem 2 zdjęcia, oba nie ostre ale nie zniechęciło nie to. Raczej spanikowałem, bo wszystko na pieszo ale może kiedyś go opanuję. Bardziej zastanowił nie to, że jako fish nie widział dużo więcej niż Sigma 17-50. Spodziewałem się naprawdę dużo więcej. A tak na marginesie to nie do końca rozumiem jak to jest z tymi kątami, jeden obiektyw 10mm widzi 106,1°, drugi 10mm widzi 110°, inny 14mm widzi 114,2° (znalazłem też jakiś 124lub127°) a fish np. 8mm powinien widzieć 180° a widzi 160 to jakaś masakra jest, kiedyś to ogarnę, chyba 😅
      Wielkie dzięki za dobre rady, będę miał na uwadze tego Samyang 8mm. Dzisiaj znalazłem specjalna ofertę na niego 144€ (amazon) ale tylko do Sony E 😢
      Pozdrawiam Tomasz, Livigno

      Usuń
    3. No i drugie szkiełko jest w tornistrze. Zgodnie z planem to Canon 70-300 f/4-5,6 is usm II. Okazało się, że dolina jest za mała dla tego szkiełka 😉. Zdjęcia fajne, chociaż kolory jakby bardziej szare niż w Sigmie. Dobrze, że został Nikon P600 bo księżyc w jego wykonaniu jest lepszy mimo, że trzeba czekać wieki na własciwe ustawienie ostrosci. W tym zakresie nowe szkiełka są mistrzami celność i szybkości. W nocy w Canonie brak "ufo" cieszy a gwiazdki na lampach wyglądają przyjemnie (nie wiem czy to błąd), mi się podobają. Trochę brakuje skali ostrości przy MF, może pokazuje ją wyświetlacz ale go nie widać. Nie zabrałem jeszcze go na spacer, więc i żadnych zwierzaków nie ustrzeliłem. Pomęczę go we wrześniu nad Gardą.
      Teraz czas na szerokie szkiełko, bardzo szerokie. Zdaje się, że to zbieranie sprzętu nie skończy się prędko, np statyw okazał się chybotliwy na wietrze z tym długim obiektywem i osłoną.
      Nadal nie wywołałem żadnego Rawa, ewentualne poprawki robię w Windows-owym Photo Galery 😞
      Pozdrawiam Tomasz, Livigno

      Usuń
    4. "Szare" kolory z długiego szkła mogą być spowodowane fotografowaniem na większe odległości, a wtedy zaje o sobie znać nawet słabiutkie zamglenie. Proszę spróbować podziałać w canonowskim DPP. Jakiś "krajobrazowy" profil kolorów, podciągnięcie kontrastu, czy tp. Jeśli RAWy nadal odstraszają, zacząć od korekt JPEGów. W wielu sytuacjach wystarczą.
      Skala ostrości może da się wyświetlić w Live View?
      Porządny statyw? Koniecznie!
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Nie jest tak źle żeby poprawiać producenta, jest odrobinkę inaczej. W Livigno przejrzystość powietrza jest świetna nawet latem, to w końcu niemal 2000 m n.p.m. Dzisiaj jest bardzo słonecznie i kolorki już są lepsze. AF jest błyskawiczny, czasem się zastanawiam czy to już 😉
      Pozdrawiam Tomasz

      Usuń