poniedziałek, 18 listopada 2019

TEST: Canon EF-M 32 mm f/1.4 STM, czyli szczyt niepozorności.


     32 mm… co za dziwną ogniskową Canon sobie wydumał?! Cóż, przy APSowym cropie 1,6× właśnie tyle trzeba, żeby trafić w odpowiednik małoobrazkowego standardu, czyli 50 mm. Choć uświadomiłem sobie, że już wcześniej Zeiss wymyślił właśnie 32 mm do APSowych bezlustrowców Fuji i Sony. Chodzi oczywiście o Touita 32 mm f/1.8. 
     A wiecie, ten standardzik Canona jest bardzo zeissowski w stylu! Tak po zeissowsku niepozorny, że trzeba go dwa razy zamontować do aparatu, żeby być pewnym że już tam siedzi.

     Zeissowska jest także cena tego Canona. Ale nie, stop, nie uciekajcie! Tak się bowiem składa, że Touit 32/1.8 jest najtańszym Zeissem na rynku. Da się go kupić za 2400 zł, a szkło Canona jest od niego jeszcze o 200 zł tańsze. Teoretycznie, gdyż to nie eLka, więc osłonę przeciwsłoneczną ES-60 trzeba kupić samemu. I już dochodzi 130 zł, więc cena całości staje się niemal dokładnie zeissowska.


     Obiektyw to najnowsze z zaprezentowanych szkieł EF-M Canona. Najnowsze, ale wcale nie tak nowe, gdyż premierę miało ponad rok temu. Jednak później firma zajęła się już tylko optyką RF, stąd brak kolejnych obiektywów do APSowych bezlustrowców. Natomiast w końcu lata pojawił się EOS M6 Mark II z 32-megapikselową matrycą aż proszącą się o test w towarzystwie jasnego standardu. OK, ale po kolei: najpierw test obiektywu, potem aparatu. Choć po prawdzie, to ta matryca już u mnie popracowała, gdyż EOS M6 II stanowił platformę dla Laowy 9 mm f/2.8 Zero-D, której TEST niedawno opublikowałem na blogu.


     Teraz czas na natywny, firmowy, jasny standard. To zestawienie określeń ostatnimi czasy sugeruje wielkie i ciężkie szkła. Wspomnieć należy choćby testowane przeze mnie pięćdziesiątki: Canona RF f/1.4 i Panasonica L f/1.2. Teraz mamy do czynienia z optyką niepełnoklatkową, ale i tak stopień miniaturyzacji zachwyca. Obiektyw jest niemal „kwadratowy”, ze średnicą i długością liczącymi po około 6 cm. Maleństwo! Jeszcze mniejsza jest średnica mocowania filtrów: 43 mm. Masa: 230 g – niby niedużo, ale gdy weźmie się obiektyw do ręki, dobrze się ją czuje. I to pomimo, że z zewnątrz obiektyw jest w 100 procentach plastikowy. No, poza bagnetem oczywiście. Plastik – jedno, brak uszczelnień – drugie. Trzy: nieobecność stabilizacji. Tylko to ostatnie uważam za podstawę do narzekania.

Źródło: Canon
     Pamiętajmy, że dobrze wyczuwalny ciężar w połączeniu z lekką obudową sugeruje dużą ilość szkła i metalu wewnątrz obiektywu. Czyli solidność i trwałość. Co tam jeszcze w środku? Aż 14 soczewek, w tym jedna asferyczna, 7-listkowa przysłona oraz silnik STM służący do ustawiania ostrości w trybie automatycznym i ręcznym. W trybie ciągłym przy filmowaniu zachwyca płynnością działania i bezgłośną pracą, choć szybkością już mniej. Przy fotografowaniu jest na tyle cichy, że właściwie niesłyszalny dla otoczenia, a jednocześnie jego brzęczenie wyraźnie słyszy i czuje fotograf. Są tacy, którzy wolą zupełnie bezgłośną pracę pierścieniowych USM, ale mi ten STM nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, po odgłosach orientuję się jak dobrze radzi sobie (albo i nie) z ogniskowaniem. Bo przyznać muszę, że nie może on się pochwalić super-hiper szybkością działania. I to raczej jego wina, a nie niedostatki detekcji ostrości EOSa M6 Mark II. Więcej szczegółów podrzucę w teście aparatu.

     Uzupełniając kwestię ogniskowania: minimalny dystans ostrzenia jest bardzo nieduży jak na optykę standardową i wynosi 23 cm. Uzyskujemy przy nim skalę odwzorowania obrazu 1:4. Dobrym pomysłem było wyposażenie obiektywu w limiter odległości, ograniczający zakres ostrzenia od dołu, z 23 cm do 50 cm. Jeśli nie ma potrzeby zbliżać się do zakresu makro, warto uaktywnić ten limiter by uniknąć niepotrzebnego jeżdżenia autofokusa w razie problemów z ustawieniem ostrości.
     Ręczne ostrzenie jest bardzo komfortowe. Po pierwsze ze względu na szeroki i – wbrew pozorom – wcale nie za drobno moletowany pierścień. Drugie, że dobrze dobrano elektroniczne przełożenie pomiędzy pierścieniem, a członami optycznymi zapewniającymi ogniskowanie. Nie odbywa się ono wewnętrznie, jednak ten obiektyw nie ma klasycznego ostrzenia całym zespołem optycznym, a jedynie jego znaczną (przednią) częścią. Całość, łącznie z konfigurowalnym Focus Peakingiem Canona M6 II bardzo mi się spodobała.

     Tyle teorii, czas na praktykę. Czyli: jak tam z techniczną jakością obrazka? Ocenę zacząłem od obejrzenia zdjęć tablic testowych pod kątem rozdzielczości zdjęć. I miło mnie one zaskoczyły. Wręcz bardzo miło. Otwarta przysłona „produkuje” 3200 lph w centrum klatki i tylko o 100 lph mniej w rogu. Świetny wynik, jak na jasne szkło. Przymykanie przysłony skutkuje równomiernym przyrostem rozdzielczości o 100 lph na jedną działkę przysłony. W ten sposób środek kadru poprawia się aż do poziomu 3500 lph uzyskiwanego dla f/4-5.6, a brzeg z początkowych 3100 lph do 3300 lph osiąganych w dość szerokim zakresie f/4-8. Dalsze przymykanie oznacza pojawienie się wpływu dyfrakcji. Symbolicznego i pomijalnego w centrum kadru dla f/8, ale przy f/11 robi się 3200 / 3100 lph (środek / brzeg), a przy f/16 z rozdzielczości pozostają już tylko szczątki: 2700 / 2500 lph.

Kadr do testu rozdzielczości obiektywu. Wycinki poniżej.

Środek kadru. Kliknij zdjęcie by obejrzeć je w pełnej rozdzielczości.

Brzeg kadru. Kliknij zdjęcie by obejrzeć je w pełnej rozdzielczości.

     Czy plener potwierdził te wyniki? W zasadzie tak. Jednak dokonał pewnych korekt. Od razu uprzedzam, że na korzyść. Szczegółowość obrazu w środku klatki doznaje przy przejściu z pełnej dziury na f/2 poprawy znacznie wyraźniejszej niż mówił o tym test studyjny. Dalszy postęp wraz z przymykaniem jest zdecydowanie wolniejszy i kończy się właściwie na f/4. Otwór f/5.6 daje już ciut gorszy obraz, a przy f/8 szczegółowość spada wyraźnie. Dla maksymalnej poprawy brzegów też należy trochę wcześniej kończyć przymykanie przysłony – nie na f/8 jak wyszło z testu studyjnego, a na f/5.6. A nawet na f/4, dla którego to przymknięcia obraz prezentuje się nawet ciut lepiej. Pamiętacie mój niedawny test szerokokątnej Laowy 9 mm f/2.8 Zero-D? Tam „lekiem na całe zło” była przysłona f/8. W wypadku tego standardu Canona tą optymalną przysłoną wydaje się być f/4. Na razie w kwestii szczegółowości obrazu. Zobaczymy co będzie dalej.

Intensywność podłużnej aberracji chromatycznej dla otwartej przysłony. Wycinek poniżej.

Kliknij zdjęcie by obejrzeć je w pełnej rozdzielczości.

     Na pewno przysłona f/4 nie jest optymalnym przymknięciem dla korekcji aberracji chromatycznej. Jej bocznej odmiany, zwanej też poprzeczną, nie uświadczamy w ogóle na zdjęciach, więc używana przysłona nie ma tu znaczenia. Z osiową (podłużną) aberracją chromatyczną już tak idealnie nie ma. Czego należało się po tak jasnym szkle spodziewać. Nie jest idealnie, a tylko bardzo dobrze. Przy całkiem otwartej przysłonie na zdjęciach widać nie tyle osiową AC, co nikłe jej ślady. A i to nie zawsze. Wystarczy przymknąć przysłonę do f/2, no powiedzmy że do f/2.8 i problem z głowy.

Poziom dystorsji beczkowatej widać w dole zdjęcia.

     Na wielkość dystorsji przysłona wpływu nie ma, więc f/4 nie może się tu wykazać. Choć i tak nie bardzo miałaby pola do popisu, gdyż zniekształcenie obrazu nie jest silne. Niemniej istnieje, bo 0,9-procentowa „beczka” to nie jest zupełnie nic. Jeśli nie chcemy jej widzieć, to w aparacie aktywujmy funkcję cyfrowej korekcji dystorsji.

Tak prezentuje się intensywność i charakter winietowanie przy wyłączonej jego korekcji. 

     Winietowanie? Tu znowu przysłona f/4 nie ma nic do gadania. To stąd, że winietowanie likwidowane jest już przy przysłonie f/2.8. Dla przysłony całkiem otwartej nie jest ono silne, a przy tym ściemnienie obrazu narasta w kierunku obrzeży klatki płynnie i łagodnie. Dlatego nie uważam go za istotną wadę tego canonowskiego standardu. Jeśli chcemy pozbyć się winietowania bez przymykania przysłony, możemy skorzystać z cyfrowej korekcji. Co prawda przy f/1.4 nie jest ona w stu procentach skuteczna, ale wystarczająco by winietowaniem można się było wcale nie przejmować.

     Przy zdjęciach pod światło obowiązuje klasyczna zasada: mniejsze przymknięcie, to mniej blików. Bo kontrast obrazu nie jest w przypadku tego szkła żadnym problemem. A żeby jakiś blik uzyskać na zdjęciu, musiałem się trochę postarać. Nawet więcej niż trochę. Poniżej publikuję zdjęcia przy mało korzystnym, ale też bardzo trudnym do zrealizowania scenariuszu. Oceniając kwestię całościowo: jest dobrze, a nawet więcej niż dobrze. Jednak nie idealnie. Są w końcu obiektywy, które w takich sytuacjach w ogóle nie pękają.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/2.8.

Przysłona f/5.6.

Przysłona f/11.

     Plastyka nieostrości to też nie poziom ideału. Większych uwag nie mam, niemniej przy pewnych kombinacjach odległości obiektu, odległości i charakteru tła oraz użytego otworu przysłony, nieostrości mogą wyglądać nieco nerwowo. Ale to zdecydowanie rzadziej, niż częściej. W sumie przyzwoicie.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/2.

Przysłona f/2.8.

     Kilka przykładów tych nieostrości zobaczycie na wybranych zdjęciach z pleneru wykonanych z użyciem Canona EF-M 32 mm f/1.4 STM, które publikuję poniżej. Są to JPEGi z aparatu, wykonane przy czułości ISO 100, w Standardowym trybie obrazu, z wyłączonymi korekcjami wad optyki.  Ewentualne odstępstwa oraz uzupełnienia podaję w podpisach.

Przysłona f/8, minimalna odległość ogniskowania.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/2.8.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/2.5.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/1.4, czułość ISO 800.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/3.5, blisko minimalnej odległości ostrzenia. 

Przysłona f/5.6.

Przysłona f/2.8.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/1.4.

Przysłona f/2.

     Bardzo mi się to szkiełko spodobało! Malutkie, jasne, a przy tym dość tanie. Na dokładkę, pod względem jakości zdjęć oceniam je na świetnie z minusem. Za co minus? No, za konieczność przymknięcia do f/2 żeby środek wyraźnie zyskał na szczegółowości. Ale nie uznaję tego faktu za wpadkę konstruktorów, a za ich dobór priorytetów. Podejrzewam, że podciągnięcie środka przy f/1.4 skutkowałoby spadkiem jakości brzegów. To ja już wolę kompromis taki jak jest. Reszta bez zarzutu, bo przecież nie będę punktował tego Canona za zdjęcia pod światło. Marne są szanse, by takie efekty jak mi, zdarzały się często przy normalnym, niezłośliwym fotografowaniu. Dystorsja jest słaba, winietowanie łagodne i łatwo usuwalne, o aberracjach chromatycznych nie ma co mówić. Do plastyki też nie mam istotnych uwag.
     Jeden brak muszę jednak koniecznie wypunktować: stabilizacja. To pewnie kolejny taki, a nie inny dobór priorytetów przez twórców obiektywu. I z pewnością nieobecność systemu IS pomogła stworzyć lepsze optycznie szkiełko. Ale jeśli już w Canonie utrzymują, że filozofia niestabilizowanej matrycy ma sens, to niech stabilizują tak dużo optyki, jak tylko się da. Standard niby nie jest długim szkłem, optyczna stabilizacja może nie wydawać się obowiązkowa, ale uważam że jest potrzebna. Szczególnie w przypadku lekkiego sprzętu, który ma zbyt małą bezwładność, by „samoczynnie” tłumić drgania. Przeglądając zdjęcia wykonane Canonem M6 Mark II i „trzydziestkądwójką”, napotykałem sporo poruszonych zdjęć wykonanych przy czasach na styk spełniających zasadę odwrotności ogniskowej lub niewiele ją przekraczających. Szkoda ich.  
     Mimo to cieszę się z obecności tego obiektywu w ofercie Canona, gdyż on oraz nowe modele APSowych bezlustrowców świadczą o chęci kontynuowania tej linii sprzętu. Którą po prostu lubię i cenię. Standard 32 mm również, i szczerze go polecam wszystkim użytkownikom EOSów M.


Podoba mi się:
+ forma
+ cena
+ jakość tworzonego obrazu

Nie podoba mi się:
- nieobecność stabilizacji optycznej
- brak równie fajnego EF-M 24/1.4 ;-)


14 komentarzy:

  1. Mnie cieszy fakt kontynuacji aparatow z serii M, byla ona juz przeciez podobno skazana na zapomnienie, a fotografuje sie tymi aparatami nie gorzej niz pelnoformatowymi. Co do obiektywow Canona Zeissa czy innych - american parts, russian parts - all made in China!! Armageddon :-) Teraz nie wiadomo kto, co i gdzie produkuje. A jak nie wiesz, to wiesz ze w Chinach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seria M może nie była skazana na zapomnienie, a raczej słabo promowana przez Canona. Niemniej teraz wyraźnie odżyła, gdy Canon pokazał M6 II i 32/1.4. Ciekawe, że zrobił to w momencie gdy ma dużo roboty z serią R. A jednocześnie deklaruje, że nie odpuszcza w kwestii małoobrazkowych DSLR. Żeby tylko to łapanie trzech srok za ogon nie skończyło się niezłapaniem żadnej.

      Usuń
    2. Amatorzy - seria M, hipsterzy - seria R, reporterzy - seria DSLR :-) czyli dla kazdego cos milego. Mysle ze Canon ma dosc inzynierow ktorzy ogarna te trzy tematy, to w koncu jedna z dwoch najwiekszych firm foto :-)

      Usuń
  2. Zainteresowalem sie tym szklem, w necie mozna je kupic za 420 dolarow, czyli jakies 1600 zlotych, kto w Polsce chce to cus sprzedac za 2200?
    Poza tym na zdjeciach w Dpreview widac wyraznie wysuniety lub wsuniety przedni czlon tego obiektywu, czy aby na pewno jest on ogniskowany wewnetrznie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, jasne! Już koryguję błąd z IF. Nie wiem skąd mi się to ulęgło. Choć - jak teraz sprawdziłem - ten obiektyw nie ma klasycznego ostrzenia całym zespołem optycznym, a jedynie jego znaczną (przednią) częścią. Dzięki za czujność!
      A co do ceny: w Polsce jak zwykle drogo. 420 $ pewnie wielu zachęci do kupna. Pomimo potencjalnych problemów z wyegzekwowaniem gwarancji.

      Usuń
    2. Nie ma w Polsce przedstawicielstwa Canona? Sprzedawca nie musi uznac gwarancji na zakupiony za granica sprzet, choc to go i tak nic nie kosztuje bo placi Canon, ale autoryzowany przedstawiciel Canona chyba nie ma prawa odmowic gwarancji?

      Usuń
    3. Cena wyrażona w USD sugeruje, że to aparat spoza rynku europejskiego. I z gwarancji u nas nici.

      Usuń
  3. Kiedys popsul mi sie monitor Eizo, nie mialem juz zadnego kwitka, absolutnie nic i wydaje mi sie ze 2 lata od zakupu tez juz minely, ale pomimo to poszedlem do ich serwisu, sprawdzili numer seryjny i unali gwarancje. Naprawa wprawdzie trwala pare tygodni, ale byla za darmo. Wiec jesli firma jest solidna to sie da!! :-) Ja uwazam Canon za solidna firme.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak to wygląda w Eizo, ale w sprzęcie foto obszary handlu są wyraźnie oddzielone. Między innymi kwestiami gwarancyjnymi.

      Usuń
  4. https://www.sobotka.at/de/objektive/canon/eos-m-ef-m/canon-ef-m-32mm-1-4-stm

    OdpowiedzUsuń
  5. Opisywany obiektyw nadaje się może do wielu rzeczy, ale dobrego zdjęcia nim nie zrobimy. Próbowałem zrobić nawet przeciętne ale tez się nie udało. Odradzam zakup.

    OdpowiedzUsuń