środa, 24 lutego 2016

TEST: Panasonic 25 mm f/1,7 – tylko pochwalić!



     Podczas niedawnego testu Panasonica GX8 miałem do dyspozycji kilka obiektywów. Pod koniec całej zabawy zorientowałem się, że gdy tylko mogę, fotografuję jedyną stałką w tym zestawie, czyli właśnie ową dwudziestkąpiątką. Trochę się zdziwiłem, bo to „nie moja” ogniskowa. Nie lubię (małoobrazkowych) pięćdziesiątek, wolę trochę krótsze, z okolic „normalnych” 43 mm. Ale ta panasonicowa stałeczka jakoś spodobała mi się, a gdy obejrzałem zdjęcia testowe, okazało się, że to naprawdę bardzo dobre szkło. Spośród wykonanych już zdjęć udało się wybrać zestaw prezentujący jego działanie i stąd ten krótki teścik.

W konstrukcji optycznej znajdziemy aż trzy
„szlachetne”soczewki. Sporo jak
na standard f/1,7. Źródło: Panasonic
     Panasonic Lumix G 1:1.7/25 ASPH. – tak on oficjalnie się nazywa. „ASPH.” mówi nam o obecności dwóch soczewek asferycznych, a poza nimi jest ich jeszcze sześć, w tym jedna (przednia) wykonana ze szkła o wysokim współczynniku załamania światła. We wnętrzu znajdziemy też cichutki silnik krokowy autofokusa, siedmiolistkową przysłonę i system wewnętrznego ogniskowania. Minimalna odległość ostrzenia wynosi 25 cm, co brzmi obiecująco, ale jakoś nie przekłada się na duża maksymalną skalę odwzorowania. Wynosi ona „w przeliczeniu na mały obrazek” 1:3,6, czyli wcale nie tak rewelacyjnie. Czego brakuje? Uszczelnień, stabilizacji, nanopowłok przeciwodblaskowych, a są tacy którzy powiedzieliby, że także jasności f/1,4. Cóż, co kto potrzebuje. 25/1,4 do bezlusterkowych Lumixów też się znajdzie i to firmowane przez Leicę. Tyle, że kosztuje ponad 2000 zł – swoją drogą, jak na Leicę, wcale nie tak dużo. A testowany tu obiektyw jest najtańszą z obecnych na rynku dwudziestekpiątek do μ4/3. Kupić go można za mniej niż 900 zł, podczas gdy „naleśnik” f/2,8 Olympusa kosztuje 1100 zł, a jego szkło f/1,8 ponad 1700 zł. To miłe zaskoczenie, bo optyka Panasonica rzadko wygrywa z olympusowską w konkurencji ceny.

Wytęż wzrok i znajdź jeden szczegół, którym różnią się te zdjęcia. Tak, chodzi o pierścień
maskujący bagnet mocowania osłony przeciwsłonecznej. Mogą go założyć osoby dbające
o estetyczny wygląd swojego sprzętu, gdy nie korzystają z osłony.
Nie spodziewałem się takiego drobiazgu w fabrycznym zestawie obiektywu kosztującego
mniej niż 1000 zł. Widać, że na Panasonica spływa trochę stylu Leiki.

     Obiektyw jest mały i leciutki. Zwłaszcza to drugie, bo masa 125 g to tyle co nic. No, może z GM1 / GM5 będzie się ją czuło, ale z innymi aparatami raczej nie. Poza bagnetem, całe zewnętrze to plastik. Średnica wynosi ponad 60 mm, ale filtry trzymają nieduży rozmiar 46 mm charakterystyczny dla wielu obiektywów Panasonica. Długość obiektywu to 52 mm, a powiększyć ją można o ponad połowę za pomocą mocowanej bagnetowo osłony przeciwsłonecznej. Szeroki pierścień ręcznego ostrzenia obraca się lekko (ale nie za lekko) i superpłynnie – jak w optyce plasowanej trzy klasy wyżej. Oczywiście ręczne ustawianie ostrości odbywa się za pośrednictwem silnika. Skali odległości brak. 



Kadr z oznaczonym miejscami pobrania
wycinków do testu szczegółowości obrazu.
Powiększone do 100 % wycinki dla oceny szczegółowości obrazu.
Górny rząd pochodzi ze środka kadru, dolny z okolic brzegu.
Kliknij, by obejrzeć w pełnej rozdzielczości.










       Jakość zdjęć reprezentuje poziom znacznie wyższy, niż się można spodziewać po najtańszej systemowej stałce. No dobrze, nie najtańszej – jest przecież jeszcze obiektyw 3D 12,5 mm. Rozdzielczość obrazu wygląda bardzo dobrze właściwie już od otwartej przysłony. Widać wtedy 2800 / 2700 lph (środek / brzeg kadru), użycie f/2 jeszcze nie zmienia sytuacji, ale już dla f/2,8 obiektyw osiąga w centrum klatki swoje maksimum, czyli 2900 lph. Z kolei maksimum dla brzegu kadru wynosi 2800 lph i uzyskiwane jest przy f/4. Te wyniki widać jeszcze przy f/5,6, ale potem daje o sobie znać dyfrakcja i przy f/8 widzimy 2700 / 2700 lph. To oczywiście tylko symboliczne pogorszenie sytuacji, f/11 też nie jest tragedią (2600 / 2600 lph), lecz f/16 jest już wyraźnie słabsze (2400 / 2400 lph), a dla najsilniejszego możliwego przymknięcia, czyli f/22, rozdzielczość spada poniżej 2000 lph. Jak te wyniki przekładają się na realne zdjęcia, pokazują wycinki prezentowane poniżej.


Osiowej aberracji chromatycznej trochę widać. To zdjęcie wykonałem
przy f/2, ale dla pełnej dziury efekt właściwie nie jest silniejszy.
Za to dla f/2,8 aberracja  bardzo słabnie, a przy f/4 praktycznie
już jej nie widać. Kliknij, by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. 
Wycinek dla oceny osiowej
aberracji chromatycznej.












     Bocznej aberracji chromatycznej właściwie nie ma, ale troszkę osiowej można się dopatrzyć. Astygmatyzmu brak, ale dostrzegłem słabą komę, znikającą zupełnie po przymknięciu przysłony do f/2,8. Dystorsja jest praktycznie zerowa, ale już winietowanie zauważalnie ściemnia zewnętrzne strefy kadru. Ma ono jednak bardzo łagodny charakter, czyli ściemnianie odbywa się płynnie od centrum zdjęcia ku obrzeżom, więc efekt często może wręcz pozostać niezauważony. Najłatwiej go spostrzec porównując zdjęcia wykonane przy f/1,7 dla wyłączonej i włączonej korekcji winietowania albo dla otwartej i konkretnie przymkniętej przysłony. Do zachowania się przy zdjęciach pod światło nie mam zastrzeżeń. Musiałem się mocno namęczyć, a przy tym solidnie przymykać przysłonę, by zmusić obiektyw do stworzenia pojedynczego bliku. Normalne fotografowanie ze słońcem w kadrze to za mało by złamać ten obiektyw.

Oba zdjęcia wykonałem przy otwartej przysłonie. Lewe z wyłączoną, a prawe z włączoną
korekcją winietowania. Różnica jest dobrze widoczna, ale czy ściemnienie takie
jak na lewym zdjęciu, w ogóle przeszkadza? W 90 % przypadków na pewno nie.

Dystorsja? A co to jest?
     Jeszcze uzupełnię: wiem, że obraz z obiektywów systemu μ4/3 jest przez aparaty programowo korygowany. Opisane wyżej wyniki pochodzą z obserwacji JPEGów z aparatu oraz RAWów otwieranych w firmowym Silkypix Developer Studio i w Adobe Camera Raw. Wyniki są jakie są, choć zdaję sobie sprawę, że może znalazłby się program, który wykazałby potężną „beczkę” tego obiektywu lub silną aberrację chromatyczną. Jednak ponieważ celem testu jest ocena zdjęć, a nie analiza pracy różnych wywoływarek, poprzestałem na tych dwóch. Analogicznie postępowałem dawniej i nadal będę postępował w kolejnych testach.

     To szkiełko Panasonica okazało się niepozornym, ale świetnym narzędziem fotograficznym. Nieduże, mocno plastikowe, ale właściwie bez wad. Do tego stopnia, że - mimo starań - nie znalazłem nic, co mógłbym wpisać z czystym sumieniem w wyliczance "Nie podoba mi się". To pierwszy taki wypadek w historii mojego bloga!
     Ostrość i plastyka obrazu są bez zarzutu, dystorsji brak. Ślady osiowej aberracji chromatycznej i komy właściwie nie zasługują nawet na wspomnienie. Winietowanie niby już tak, ale jego bardzo łagodny charakter powoduje, że zupełnie nie trzeba się nim przejmować. No i bardzo miło zaskakuje cena. Szczerze polecam to szkiełko uwadze wszystkich użytkowników systemu μ4/3.
 

Podoba mi się:
+ jakość zdjęć
+ gabaryty / masa
+ cena
 
Nie podoba mi się:

8 komentarzy:

  1. Witam mam pytanie gdyż stoję przed wyborem. Olympus em10 z panasonic 20mm 1.7f asph mark II a em10 mark II z panasonic 25mm 1.7f. Aparat chce używać czasami na kiju aby zrobić sobie selfie na Islandii i chodzi oto aby było widać mnie i to co za mną. I niewiem co wziąć. Proszę o radę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry,
      wybór rzeczywiście trudny. Jak dla mnie, 25 jest za wąskie do selfies, no chyba że kijek wyjątkowo długi. Jeśli więc wybierać z tych dwóch, to tylko 20 mm. Ja bym jednak do tego typu zdjęć celował w coś trochę szerszego. Ale olympusowe 17/1.8 strasznie drogie, a 2.8 jest 2.8 :-) Czasem przydaje się coś jaśniejszego. Są jeszcze 14/2.5 i 15/1.7 - oba Panasonica - ale to już chyba za szeroko. Pozostaje więc panasonicowy 20 mm, ale on ma pewną cechę / wadę, niezbyt powszechnie wiadomą, a dotykającą przede wszystkim filmujących. Zarówno w wersji I, jak i II, on praktycznie nie obsługuje ciągłego AF. Ale przy zdjęciach to mało przeszkadza, a poza tym ogniskowa bardzo uniwersalna. Jeśli jednak jest kasa, proszę brać olympusowe 17/1,8.
      Pzdrw
      Paweł Baldwin

      Usuń
    2. A, przepraszam, nie dostrzegłem, że była mowa o dwóch aparatach. Miałem do czynienia z oboma i lubię oba. Ale JA brałbym nowszego, przede wszystkim ze względu na znacznie lepszy wizjer oraz AF Targeting Pad. Plus kilka mniej wartościowych ulepszeń: filmy FHD 60p (ale nadal nie ma gniazda zewnętrznego mikrofonu), bardziej wyrafinowana stabilizacja i TROSZKĘ lepszy AF, choć C-AF nadal do niczego. Ale jeśli pierwsza wersja jest do wzięcia znacznie taniej, nie wahać się i brać starszą. Na E-M10 II jest teraz jakaś akcja cashbackowa, ale chyba dotyczy tylko zestawów z obiektywami - proszę sprawdzić co i jak.
      Pzdrw
      Paweł Baldwin

      Usuń
    3. Budżet mam 3200 zł na body i obiektyw. Potrzebuje jasne szkło bo mieszkam na Islandii i chce się bawić fotografia. Wcześniej miałem fz150 ale praktycznie zoom był nie używany.

      I najpewniej będę nagrywał filmy. Jeżeli obiektyw 25mm się sprawdzi na kiju to bym go brał z omd em10 mark II,jeżeli jest za duża ogniskowa to niestety musze z niego zrezygnowac

      Usuń
    4. To chyba najlepsze wyjście, bo autofokus w 20 mm do filmowania to nie bardzo. Choć ogniskowa do selfies lepsza. Proszę zacząć od sprawdzenia (najlepiej z jakimś zoomem) jaka ogniskowa nadaje się do zdjęć z kija. Może to 25 mm będzie OK.
      Pzdrw
      Paweł Baldwin

      Usuń
  2. Witam, na forum fotograficznym Olympusa potwierdzili ze AF się nie nadaje do nagrywania. Wiec mam nadzieje ze ten obiektyw będzie działał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak z głośnościa AF? Pamiętasz może?

      Usuń
    2. Przepraszam, że nie odpowiedziałem od razu, ale wakacje... i czasem coś mi na blogu umknie. Z testu 25/1.7 nie pamiętam bym zwrócił uwagę na nietypowe, czy też głośne dźwięki autofokusa. Ale nie mam duszy (ucha) filmowca, więc niektórych cech sprzętu ważnych przy filmowaniu nie zauważam.
      Pzdrw
      Paweł Baldwin

      Usuń