czwartek, 19 listopada 2020

ZA DUŻE akumulatory. To jest myśl!

     Od zawsze fascynowała mnie umiejętność wypromowania i sprzedawania bubla jako produktu najbardziej pożądanego. Spaprali farbowanie materiału? O, to właśnie jest najmodniejszy kolor spodni! Dach wyszedł krzywo? Tak budują teraz wszyscy celebryci! Pomylili się o jedno zero w recepturze płatków śniadaniowych? Przecież smak siana to jest to, co uwielbiają wszystkie dzieci!

     W ten właśnie sposób powstały akumulatory, które firma X-TRA właśnie próbuje przepchnąć przez Kickstartera. Cóś im nie pykło w obliczeniach, akumulatory okazały się za długie i wystają centymetr z przeznaczonych dla nich gniazd w gripach aparatów. I co, poprawili projekt? Skądże, przecież TAK MA BYĆ! Dorobili ideologię, dołożyli gniazdo USB i jakieś LEDy, a teraz wciskają to ludziom za grube pieniądze. Znaczy, chcą wcisnąć. I liczę że wcisną, bo to naprawdę świetny pomysł!

      Oczywiście nie powstał on tak jak opisywałem, a z pewnością na drodze bardziej…hm… inżynierskiej. Choć być może na samym początku, gdy wybrane ogniwo Li-ion okazało się nieco za długie by zmieścić się w standardowej obudowie akumulatora, ktoś postawił pytanie: a czy ono MUSI się w niej zmieścić? Czy wystawanie akumulatora z aparatu to naprawdę jest duże faux pas?

     Niby jest, ale można ten fakt wykorzystać. Pożytecznie, rzecz jasna. Byle zrobić to z głową, a jak widzę, twórcy tak postąpili. Co więc zyskujemy? 

     Sprawa podstawowa i oczywista: większy akumulator, więc jego pojemność jest znacznie większa niż firmowego. Właśnie, którego firmowego? Na razie planowane są odpowiedniki linii akumulatorów LP-E6 Canona, EN-EL15 Nikona oraz NP-FZ100 Sony. Deklarowana pojemność akumulatora X-TRA to 3700 mAh, a więc dwukrotnie więcej niż canonowskiego, o 80% więcej niż nikonowskiego i trochę o połowę więcej w przypadku Sony. Oczywiście do tego porównania wzięto pierwsze wersje akumulatorów, a nie najnowsze, czyli np. LP-E6NH.

     Czy 3700 mAh coś wam mówi? Niektórzy może kojarzą, że właśnie taką pojemność prezentuje akumulator Panasoniców serii S. Potwierdzeniem tych podejrzeń jest jedno ze zdjęć które tu publikuję, gdzie jak byk stoi „Panasonic IN”. Bo właśnie ogniwa z tych ponadnormatywnie długich, lumixowych akumulatorów wykorzystuje X-TRA. Co jednocześnie oznacza, że nie wyprodukuje powiększonych akumulatorów do Panasoniców S. 

     Deklarowana pojemność budzi szacunek, ale ważniejsze czy wydajność wzrośnie proporcjonalnie do niej. Dwa, czy te obce akumulatory będą dobrze współpracowały z aparatami? Czy uda im się ominąć elektroniczne zabezpieczenia utrudniające, a czasem wręcz uniemożliwiające używanie akumulatorów producentów niezależnych? Bo na korzystanie z oryginalnych ładowarek nie ma co liczyć, już choćby z powodu większej długości akumulatorów.

     Zresztą nie jest to potrzebne, gdyż akumulatory X-TRA są – no, właściwie to będą – wyposażone w gniazdo USB-C. Gniazda są „dwukierunkowe”, a więc służą nie tylko do ładowania aku, ale też pozwalają mu pełnić rolę power banku. Więcej, gniazdo znajduje się w części akumulatora wystającej z aparatu, co wykorzystać można do ładowania go podczas fotografowania / filmowania. Jeszcze więcej, zamiast być doładowywany, akumulator może wówczas służyć jako źródło zasilania osprzętu. Tak, zgadza się, z niego jednocześnie zasilany będzie aparat i coś jeszcze: lampa LEDowa, ekran podglądowy… Inna sprawa, czy akumulator będzie miał wystarczającą wydajność prądową. 

     Drugim nietypowym, dodatkowym elementem jest prosty, trójdiodowy wskaźnik poziomu naładowania. Pozwala on sprawdzić stan akumulatora bez wkładania go do aparatu, co ułatwia jego wykorzystywanie jako power banku. Kolejnym powodem jego przydatności może być konieczność wykorzystywania go do kontroli stanu naładowania podczas pracy aparatu. To na wypadek gdyby wskaźniki na wyświetlaczu aparatu nie raczyły informować jak ma się źródło energii. Co nie byłoby niczym niezwykłym przy współpracy współczesnych cyfrówek z niefirmowymi źródłami energii. 

     Dwa słowa o ergonomii. Istotne dwa słowa, bo tu też notujemy zyski. Wynikają one z podwyższenia przez akumulator gripa aparatu, co poprawia jego chwyt. Czasem nie jest to konieczne, choćby w większych lustrzankach, ale już w niewielkich bezlustrowcach owszem, i to bardzo.

     Wystający koniec akumulatora został obudowany, a konkretnie poszerzony tak, by profilem przypominał grip aparatu. Ba, tylko którego aparatu? Dużo ich, do tego mocno różniących się kształtami i wymiarami. Bo czy nikonowska wersja akumulatora X-TRA będzie pasowała kształtem końcówki do D850, czy może do Nikona V1? Przyznaję, to raczej egzotyczny przykład, wziąwszy pod uwagę popularność tego drugiego modelu. Dobra, to może Sony A7R IV i A6600? Ale pewnie marudzę na zapas, bo w rzeczywistości nie potrzebna jest w tej kwestii milimetrowa dokładność. Grunt żeby wystający akumulator dawał choćby fragmentem, czy też krawędzią podparcie dla dłoni. Bardzo liczę, że ludzie z X-TRA zadbali o to. 

     Dodatkowym akcesorium jest pojemnik, czy też kieszeń na akumulator, wyposażona w gniazdo USB-C. Pełni ona rolę ochronną, co przydaje się gdy korzystamy z akumulatora jako power banku.

     Na koniec cena. Tu też dobre wieści. Akumulator w zależności od wersji oferowany jest za 85-99 dolarów. Znaczy, tyle trzeba zapłacić by zainwestować w projekt i uzyskać obietnicę otrzymania akumulatora. To mniej więcej tyle ile kosztują „aktualne” wersje oryginałów, czyli LP-E6NH, EN-EL15c i NP-FZ100. Z jednej strony dużo, bo „zamiennik w cenie oryginału” źle brzmi. Z drugiej strony dostajemy wyraźnie wyższą pojemność, poprawkę ergonomii aparatu oraz plusy wynikające z obecności gniazda USB-C. Jasne, niektórym nic z tych rzeczy nie jest potrzebne, więc nawet nie zwrócą uwagi na produkt X-TRA. Ale już na przykład użytkowników Sony, szczególnie filmujących… O, myślę, że bardzo ich on zainteresuje. Ja sam tydzień temu musiałem rozwiązać problem zasilania pewnego akcesorium do mojego aparatu. W końcu wykorzystałem power bank, ale teraz widzę, że akumulator X-TRA świetnie by mi pasował. Co niestety nie znaczy, że mógłbym go wykorzystać, bo to na razie tylko kickstarterowy projekt. Mam jednak nadzieję, że wszystko pójdzie jak należy. Czyli, po pierwsze, akumulator pokaże się na rynku w obiecanym terminie (marzec 2021), a po drugie, że będzie działał tak jak obiecują jego twórcy. Szczerze kibicuję im sukcesu!

EDIT 14.02.2021: wygląda na to, że projekt nie posuwa się tak jak trzeba. DPReview wprost pisze o oszustwie, ale Canon Rumors wie trochę więcej, a w ich wydaniu sprawa wygląda nieco jaśniej. Jeśli temat was interesuje, poczytajcie podlinkowane artykuły. Szczególnie polecam Canon Rumors, które aktualizuje swój tekst w miarę napływania informacji. 

10 komentarzy:

  1. Idea ciekawa, pytanie jak z wykonaniem? Oprócz wysuniętych wcześniej zastrzeżeń natury ergonomicznej, dodałbym jeszcze dwa. Otóż wszelakiej maści gripy są mocowane do aparatu solidną śrubą do gwintu statywowego, wypełniają komorę baterii oraz korzystają z fabrycznych wpustów i czasem mają odlewane krawędzie obejmujące spód aparatu. Wszystko to powoduje, że gripy stanowią w praktyce jedną całość z aparatem, przy okazji poprawiając jego wyważenie przy pracy z ciężkimi szkłami i chroniąc spód kamery. W przypadku tego akcesorium jego producent zdany jest na skorzystanie z fabrycznych zaczepów przeciwdziałających wysunięciu się akumulatora, a nie są one jakieś bardzo wyrafinowane, zważywszy że dodatkową ochronę stanowi zatrzaskiwana klapka. Dodatkowo, akumulator nie powinien wchodzić w komorę aparatu bardzo ciasno ponieważ bywa że w trakcie intensywnej pracy zmieni swój rozmiar o ułamki milimetra i może się zakleszczyć. Stąd moja hipoteza, że w praktyce mocowanie nie będzie budzić zaufania a oprócz tego mogą występować drobne acz irytujące luzy. Niewątpliwym plusem jest zastosowanie w budowie tej baterii dwóch standardowych ogniw Panasonic 18650 3,7V o pojemności 3700 mAh. W praktyce jest to największa dostępna pojemność i tu musimy czekać na jakiś przełom technologiczny, ponieważ ocieramy się o granice “gęstości prądu” znanych nam rozwiązań LiIon i LiPo oraz niestety granice bezpieczeństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, luzy tego gripa byłyby wkurzające i wprowadzałyby niepewność co do utrzymania się całości w kupie. Przy tym on sam musi mieć delikatny luz w komorze, więc trzymać się będzie aparatu tylko przy jednym swoim końcu. Od strony mechaniczno-inżynierskiej źle to wygląda :-)
      W dostępnych informacjach nie ma ani słowa o mocowaniu aku do aparatu. Może wykorzystywane są zawiasy po zdjętej klapce? A może one i zatrzask klapki? Choć to mocno skomplikowałoby mechanizm zatrzaskowo-zwalniający akumulatora. Do tego każda firma rozwiązuje to nieco inaczej, więc dochodzą warianty. Ale takie trzymanie z dwóch stron plus usztywnienie mocowania jakąś uszczelką daje nadzieje na sztywność.
      Trzeba poczekać na gotowy produkt, żeby ocenić jak to funkcjonuje.

      Usuń
  2. I to nastepny przyklad, jak latwo mozna sie "zrobic w konia". Testowac uszkodzony sprzet, albo uwierzyc oszustom naciagajacym ludzi na pieniadze. Wiekszosc tych akcji crowfundingowych to w anjlepszym wypadku chec zabawienia sie za cudze pieniadze, na ogol g... z tego wychodzi. Ale naiwnych jak widac nie brakuje. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może większość, może nie większość; na ogół albo i nie na ogół - zależy od metodologii badań oraz zdefiniowania "większości" i "ogółu".
      W tym wypadku rzeczywiście coś nie pykło. W relacji DPReview wygląda to słabo, ale Canon Rumors nawiązało kontakt z E-xtra które tłumaczy się z niedociągnięć (choć nie wszystkich) i obiecuje poprawę. Oraz wyniki. Nie brzmi to bardzo wiarygodnie, ale ja bym ich jeszcze nie skreślał. Choć to co zrobili plus negatywna kampania w mediach nie przysporzy im klientów.

      Usuń
    2. Pomysl byl od poczatku idiotyczny. Akumulatora nie da sie zamknac, aparat bedzie nieszczelny. Co z orginalna klapka zamykajaca komore akumulatora? Ma zwisac czy odkrecic? To tak jaby ktos na dachu samochodu przykrecil dodatkowy zbiornik paliwa, zeby dojechac 100 km dalej, choc stacje benzynowe sa conajmniej co 50km. Nie lepiej nosic w kieszeni zapasowy akumulator? Ja mam pomysl wart zastanowienia - taki znacznik, rodzaj bardzo plaskiej przesowki na akumulator z zaznaczeniem pusty-pelny. Cos takiego jest w Aliexpress na kamere w laptopie. Wtedy mozemy miec w kieszeni wiele akumulatorow i wiedziec ktory jest pelny a ktory pusty. Moze zalozymy crowfunding? :-) P.S. Wymiana akumulatora w aparacie to max 10 sekund.

      Usuń
    3. Powstrzymał bym się z orzekaniem o idiotyczności, zanim nie pomyśli się kilka minut nad możliwościami rozwiązania potencjalnych problemów. Nieszczelność? Uszczelka identyczna jak w klapce ale umieszczona w miejscu gdzie aku rozszerza się wychodząc z aparatu. I gdzie to rozszerzenie ma profil oryginalnej klapki. A ona sama? Zwisać nie może, bo by się gryzła z dołem akumulatora. Odkręcać nie trzeba. Wystarczy wyczepić ją, bądź „wyłamać”, w sposób identyczny jak przy dołączaniu gripa.
      Dodatkowy zbiornik na dachu nie poprawia ergonomii samochodu, w odróżnieniu od tego aku w stosunku do aparatu. 100 km więcej to niedużo jeśli na zbiorniku przejeżdża się 1000 km, ale dużo jeśli tylko 500, czy wręcz 200. Poza tym stacje benzynowe raz są co 50 km, a raz nie ma.
      W kieszeni można nosić zapasowy aku, ale ktoś inny powie, że nie tyle można, co trzeba. Kwestia podejścia. Przy tym bywają sytuacje, gdy wymiana jest kłopotliwa / niemożliwa, a wówczas jeden pojemniejszy aku jest lepszym rozwiązaniem niż dwa mniejsze. Szczególnie przy filmowaniu.
      Niemniej przyznaję, że pewne kwestie rzeczywiście nie zostały rozwiązane, a w każdym razie nie wynika to z opublikowanych materiałów. W pierwszym komentarzu pod artykułem podniesiona została sprawa luzów. W samym artykule wspomniałem o różnych kształtach obudów aparatów, więc konkretny model akumulatora powinien być dopasowany nie tylko do kształtu i parametrów oryginału, ale też do kształtów konkretnego modelu aparatu. Czyli nie „zamiennik EN-EL15”, a „zamiennik aku do D780”. Na którymś z forów uzupełniono tę wątpliwość, zaznaczając różnice nie tylko w kształtach dołów aparatów, ale też wielkości klapki i miejsca umieszczenia zatrzasku. To kolejny aspekt konieczności dopasowania aku do konkretnego modelu aparatu.
      Jednak na razie to wszystko tylko teoria. Na razie czekamy aż (czy) potencjalny producent ogarnie temat. Dopiero gdy (jeśli) produkt objawi się w realu, będzie można ocenić ile naprawdę jest wart.

      Usuń
    4. Sam potwierdzasz ze sa duze problemy z dopasowaniem do konkretnego aparatu, czyli nie ma to jako uniwersalny akumulator zadnego sensu. Jak taki aku wyjac za aparatu? Jak rygiel zaskoczy a dol akumulatora jest szeroki, to raczej trudno bedzie go odryglowac? Ale skonczmy z tym. Co idiotyczne dla mnie, o tym decyduje ja, a co dla ciebie - o tym decydujesz ty. "Dopiero gdy (jeśli) produkt objawi się w realu, będzie można ocenić ile naprawdę jest wart". To fajna zapowiedz tego ze odtad bedziesz sie wypowiadal tylko o sprzecie ktory sam przetestujesz, albo conajmniej sprawdzisz? Fajnie by bylo!

      Usuń
    5. Teraz oceniam pomysł i to co na razie wiadomo. Gdy produkt będzie gotowy / dostępny ocenię resztę. Wszystko w swoim czasie.
      Co do „idiotyzmu”: nie pisałem że istotne jest kto tak ocenia, a w którym momencie poznawania sprawy to robi.
      Przyznam, że przeraził mnie sposób rozumowania zawarty w tym zdaniu: „Sam potwierdzasz ze sa duze problemy z dopasowaniem do konkretnego aparatu, czyli nie ma to jako uniwersalny akumulator zadnego sensu.” Jeśli pomysł uważa się za dobry, a pojawiają się problemy, to należy spróbować je rozwiązać, a nie od razu rezygnować, i na dokładkę maskować ten manewr tłumaczeniem, że pomysł jest bez sensu. Bardzo mam nadzieję, że takiej taktyki nie stosują ludzie ścigający przestępców, odśnieżający chodniki, czy choćby szukający lekarstwa na raka.

      Usuń
  3. Jesli pomysl nie ma sensu, to sie go nie forsuje, bo i tak nic z tego nie bedzie. Te akumulatory moga pasowac tylko do kamer do ktorych sa gripy, wiec dlaczego nie kupic od razu gripa? A tak na marginesie, ja jeszcze pamietam jak obsmarowales obiektywy Canona - ciemno, ciemniej, Canon, nie majac ich w ogole w rekach. A potem sie okazaly, nawet nie z korpusem do ktorego byly dedykowane, calkiem OK. Poza tym - czy porownanie projektu glupich akumulatorow ze sciganiem mordercow jest na miejscu? No nie wiem! Ale OK - to jest blog nieobiektywny, niech ci bedzie! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Jesli pomysl nie ma sensu, to sie go nie forsuje, bo i tak nic z tego nie bedzie.” – to jedno podejście. Moje wygląda tak: jeśli rozwiążemy ten i ów problem, pomysł ma sens. Spróbujmy je rozwiązać zamiast od razu poddawać się.
      „Ciemno – ciemniej – Canon” – już o tym pisałem: przy prezentacji pomysłu oceniam ideę, a gdy mam w rękach gotowy produkt, oceniam produkt. Oceny te mogą się różnić. W przypadku 600 mm f/11 test wykazał to co negatywnie oceniałem w tym szkle wcześniej, czyli że już lekki cień albo pochmurny dzień wymagają silnego lub bardzo silnego podwyższenia czułości. Natomiast sporo dobrego do oceny „testowej” wniosła świetnie działająca stabilizacja, pozwalająca fotografować nieruchome motywy nawet w nocy. A, i oczywiście soczewki DO, które zadziałały skuteczniej niż się spodziewałem.
      „Poza tym - czy porownanie projektu glupich akumulatorow ze sciganiem mordercow jest na miejscu?” – jasne, że tak! Bez umiejętności rozwiązywania problemów przy projektowaniu głupich akumulatorów, nie mamy co się brać za problemy w ściganiu morderców.
      Że jestem nieobiektywny? Ależ oczywiście! Takie jest założenie mojego bloga. Wyrażam moje własne opinie, wrażenia i oceny. Ich „mojość” i wyrazistość są ważniejsze "niż mędrca szkiełko i oko".

      Usuń