poniedziałek, 23 sierpnia 2021

„Wystarczy wyjechać na wakacje…

     … a premiery walą jedna za drugą”. Dwa lata temu zatytułowałem w ten sposób artykuł o „przegapionych” z powodu urlopu nowościach sprzętowych. Tytuł przypomniał mi się dziś, gdy po drugim już letnim wyjeździe o takich nowościach ani słychu. OK, coś tam cichutko szeptało: podczas lipcowej części moich wakacji objawiło się drugie wcielenie pentaxowskiego APSowego 16-50 mm f/2.8. Kosztowne to szkło, a w ciemno mogę zagwarantować, że zostało ono lepiej dopracowane niż pierwsza wersja sprzed piętnastu lat.

     Pomiędzy moimi wyjazdami Tamron pokazał ciekawy, bardzo jasny zoom 35-150 mm f/2-2.8, a Sigma długie tele 150-600 mm f/5-6.3 z rodziny Sport. Liczyłem, że druga część urlopu zaowocuje mnogością premier, ale nic z tego. Prawie nic.

     Honor ratują niezależni producenci obiektywów, a konkretnie ci bardzo niezależni. Po prawdzie to tylko jeden, TTArtisan. Pierwszą z jego sierpniowych premier był tani manualny standard f/1.4 przeznaczony do małoobrazkowych bezluster Canona, Sony, Nikona oraz wszystkich L-Mountów. Taniość – 235 dolarów – idzie w parze ze szlachetnym leikowskim wzornictwem. Plus ciekawostka: średnica mocowania filtrów to zaledwie 49 mm. Wartość śmiesznie mała gdy pamiętamy, że w pięćdziesiątkach f/1.4 da się naleźć nawet 77 mm.

     Drugi TTArtisan jest ciekawszy i jeszcze tańszy. To, zasadniczo znane już od ponad roku, małoobrazkowe rybie oko 11 mm f/2.8. Jest ono pełnoklatkowe w dwóch aspektach. Raz, że zaprojektowano je dla aparatów (bezlustrowców) małoobrazkowych, dwa, że tworzy obraz na całym obszarze kadru, a nie tylko we wpisanym w niego kole. Nowa jego wersja przeznaczona jest do średnioformatowego Fuji GFX i ma nieco zmienioną konstrukcję przodu, z którego usunięto zintegrowaną osłonę (raczej: osłonkę) przeciwsłoneczną obecną w wersjach małoobrazkowych. Znaczyłoby to, że obiektyw widzi szerzej niż modele małoobrazkowe. Albo inaczej, uznano że jego pole krycia starcza na pokrycie klatki 44×33 mm. Ciekaw więc byłem jaki jest kąt widzenia po przekątnej. Oficjalne dane techniczne bardzo mnie zawiodły, deklarując „180°”, czyli to samo co dawniej, czyli w małym obrazku. Co oczywiście nie jest prawdą, ale nawet znając konkretnej liczby wiemy, że ten TTArtisan staje się chyba jedynym „pełnoklatkowym” rybim okiem widzącym szerzej niż na 180°. Drugie jego naj, to cena, wynosząca 215 dolarów. Znacie drugi tak tani współczesny średnioformatowy obiektyw?

     Kolejna zapowiadana ciekawa „bardzo niezależna” premiera nie odbyła się, lecz mam nadzieję, że chodzi tylko o lekki obsuw. 20 sierpnia miały się pokazać trzy autofokusowe stałki f/1.4 Viltroxa przeznaczone dla APSowych bezlustrowców Nikona. Ich ogniskowe to 23, 33 i 56 mm. Wygląda, że Viltrox dba o rozwój APSowej odmiany systemu Z bardziej niż sam Nikon. Teraz jeszcze prosimy coś o działkę albo i dwie szerszego.

     Tyle o rzeczywistych, bądź niemal rzeczywistych premierach. Więcej było plotek i przecieków dotyczących premier spodziewanych w bliższej, lub raczej dalszej, przyszłości. Zacznę od trzech TTArtisanów „bliźniaczych” dla opisanych przed chwilą Viltroxów. To też trzy jasne stałki dla APSowych Nikonów Z, ze względu na formę bardziej do Nikona Z fc. Mają to jednak być szkła manualne i o innych niż tam ogniskowych: 17/1.4, 35/1.4, 50/1.2. Przed chwilą prosiłem Viltroxa o szeroką stałkę, a dostaję ją od TTArtisan. Nie narzekam!

     Nie aż trzy, a jedynie dwa obiektywy ma zamiar przedstawić Panasonic. Oba trafiły już dość dawno temu do harmonogramu premier, teraz czas na jego realizację. Pierwszy, w ciągu najbliższych tygodni, ma pojawić się szeroki kąt 24 mm f/1.8. Kiedy poznamy następny, czyli 35 mm f/1.8, jeszcze nie wiadomo.

     Może już wystarczy o optyce. Czas na aparaty, lecz o nich wiele nie napiszę.

     Na pierwsze dni września zapowiadana jest premiera Fuji GFX 50S II. Zewnętrznie ma być on kopią GFX 100S, tyle że ze stabilizowaną matrycą 50 Mpx wewnątrz. A obok niego na sklepowej półce ma pojawić się karteczka z wypisaną bardzo niską ceną.

     Nikon Z9. O terminie jego premiery mało wiadomo. Podobno nastąpi za dwa miesiące, natomiast premiera sklepowa ma być mocno odsunięta w czasie. A w każdym razie pierwsze dostawy będą mocno ograniczone ilościowo. Z przeciekniętej specyfikacji aparatu wynika, że będzie on zintegrowany z uchwytem pionowym, wewnątrz znajdzie się matryca 45 Mpx, ekran ma być w nowatorski sposób odchylany (także do kadrów pionowych), pojawi się opcja 16-bitowych RAWów, filmowanie 8K oraz natywna czułość ISO 64. Czyli aparat dla każdego. No, raczej z wyjątkiem ceny.

     Wróbelki ćwierkały o rychłej premierze Sony A7 IV, jednak ta chyba odsunie się w czasie. Powodem nie są problemy z dopracowaniem sprzętu, a niedostępność podzespołów półprzewodnikowych. To bolączka całej branży, a Sony nie ma zamiaru ogłosić nowego aparatu, a zaraz potem wymyślać powody opóźnień w dostawach.

     Na koniec jeszcze o Canonie, który dwa razy mnie rozbawił. Pierwszy raz, to była zapowiedź premiery „naprawdę filmowego” bezlustrowca. Jak to, a wspaniały R5 to pies? Chyba tak, wychodzi że on już nie nadaje się do poważnego filmowania. I na nic wprowadzane poprawki, trzeba taki aparat ulepić od nowa. Ma on mieć porządne aktywne chłodzenie, wyrafinowane kodeki, pełnowymiarowe gniazdo HDMI. A, i ma się nazywać R5c.

     Drugim razem rozbawiły mnie niespotykane dotąd ekscesy: testy nieogłoszonego jeszcze sprzętu. No, może nie tyle testy, co obmacywanki i pierwsze wrażenia z fotografowania, ale jednak. Za rzecz normalną uznałem „podglądnięte” zdjęcia EOSa R3 z ostatnich igrzysk olimpijskich, i spodziewałem się, że z takim stanem wiedzy o tym aparacie dotrwamy do premiery. Nie doczekaliśmy, bo w kilku miejscach w sieci można trafić na filmy w których omawiany jest wygląd i ergonomia aparatu, wygląd ekranu, dźwięki migawki. Nie ma jednak ani słowa o jakości zdjęć, nie liczmy też, że je zobaczymy.

     Szkoda, ale i bez nich przedpremierowe testy to chyba najważniejsza fotograficzna nowość mijających wakacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz