Nowy Pentax . Oby tym razem nie skończyło się na makiecie. Źródło: Ricoh. |
Pamiętacie,
która firma jako pierwsza zaprezentowała pełnoklatkową lustrzankę cyfrową?
Canon? Nikon? Kodak? Nie, pierwszy był Contax ze swoim przyjemnie topornym N
Digital, robiącym całkiem niezłe zdjęcia, jeśli tylko czułością nie wykraczało
się poza ISO 25 i ISO 50. Jedynym producentem, który z pokazaniem takiego
aparatu też zdążył przed końcem drugiego tysiąclecia, był Pentax. Co prawda
na Photokinie 2000 tej, nienazwanej nigdy, lustrzanki nie można było choćby dotknąć,
ale nawet w gablocie robiła wrażenie. A potem wszystko się poprzewracało…
No-name małoobrazkowa, cyfrowa lustrzanka Pentaxa z 2000 roku. |
Contax
N Digital przemknął przez rynek jak meteor, a z rozpoczęcia produkcji tej swojej lustrzanki
Pentax zrezygnował po kilku miesiącach. Potem był rok 2002 z Kodakiem 14n i Canonem
1Ds. I było pozamiatane…
Dopiero po kilku latach do pełnej klatki dorośli Nikon, Sony i Leica. Pentax „uciekł do przodu” wypuszczając 645D – aparat świetny i prestiżowy, ale rynek bardziej potrzebował i potrzebuje małego obrazka, a nie średniego. Plotki dotyczące Pentaxa z matrycą 24×36 mm pojawiały się równie często, jak te o następcy Canona 7D. I wreszcie, niemal w tym samym momencie, pojawiły się oba. Co prawda Canona od jesieni mamy już w realu, a Pentax to nadal tylko efekt pracy drukarki 3D, ale jest. Zgrabny jak brukowiec – coś pomiędzy Pentacon Sixem, a Pentaxami 6×7. To wina dużej komory lustra i potężnej obudowy pryzmatu. Ale jeśli zachciało się pełnej klatki, to nie ma co marzyć o wzornictwie jak w Pentaxach APSC. Zresztą w porównaniu z „grzmotami”, jakimi są Pentaxy 645D/Z, to przecież i tak filigranowe, zgrabne maleństwo.
Dopiero po kilku latach do pełnej klatki dorośli Nikon, Sony i Leica. Pentax „uciekł do przodu” wypuszczając 645D – aparat świetny i prestiżowy, ale rynek bardziej potrzebował i potrzebuje małego obrazka, a nie średniego. Plotki dotyczące Pentaxa z matrycą 24×36 mm pojawiały się równie często, jak te o następcy Canona 7D. I wreszcie, niemal w tym samym momencie, pojawiły się oba. Co prawda Canona od jesieni mamy już w realu, a Pentax to nadal tylko efekt pracy drukarki 3D, ale jest. Zgrabny jak brukowiec – coś pomiędzy Pentacon Sixem, a Pentaxami 6×7. To wina dużej komory lustra i potężnej obudowy pryzmatu. Ale jeśli zachciało się pełnej klatki, to nie ma co marzyć o wzornictwie jak w Pentaxach APSC. Zresztą w porównaniu z „grzmotami”, jakimi są Pentaxy 645D/Z, to przecież i tak filigranowe, zgrabne maleństwo.
Oficjalnie
nic nie wiemy o danych technicznych aparatu. Ba, nawet jego nazwa nie została
podana. Rodzi się nowa świecka tradycja u Pentaxa, czy co? Plotki mówią o
stabilizowanej matrycy 36 Mpx bez filtra AA, uchylnym ekranie… Pewną informacją
jest ta, że będzie można z nim używać obiektywów DA, a nieco mniej pewną, ta o
pojawieniu się aparatu w sklepach pod koniec roku.
Z
optyką nie jest za ciekawie. Niby są trzy pełnoklatkowe Limitedy, dwa szkła
makro, stareńkie 50/1,4 i 35/2, a tydzień temu Pentax (właściwie to Ricoh)
pokazał dwa pełnoklatkowe zoomy: 70-200 mm f/2,8 i 150-450 mm f/4,5-5,6. Do
pełni szczęścia sporo brakuje. Liczyć należy, że sam Pentax coś do tego zestawu
szybko dorzuci, no i że Sigma wzmocni gamę optyki z bagnetem K. Byłoby też świetnie,
gdyby Tamron i Tokina wprowadzili to mocowanie do swej oferty. W końcu Tokina ostatnio
zaprezentowała zooma 24-70 mm f/2,8. Może wręcz, po starej znajomości, pojawi
się analogiczna konstrukcja z logo Pentaxa?
15
lat temu, w konkurencji „kto szybciej wypuści FF”, Pentax był w czołówce,
wyprzedzany tylko przez Contaxa. Teraz wlecze się w końcówce; ze starej gwardii
za nim jest jedynie Olympus. Ale szczerze życzę Pentaxowi, by teraz, w
drugim podejściu, nie skończyło się na makiecie, a na lustrzance, która
wstrząśnie światem. Co najmniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz