Źródło: Panasonic |
Trzy
tygodnie temu w artykule
o możliwościach rozwoju systemu Micro 4/3 zastanawiałem się, którą kolejną
linię bezlusterkowców Panasonic uszczęśliwi flagowym modelem 9. Na rozwiązanie tej zagadki nie
musieliśmy długo czekać. Przed niespełna godziną objawił się Panasonic Lumix GX9.
Sądząc po oznaczeniu wydawać by się mogło, że to nie następca modelu GX8, ale
jego „profesjonalne” rozwinięcie. Jednak to nie takie proste, gdyż z analizy
specyfikacji technicznej oraz oficjalnej prezentacji wynika, że to wręcz półka
niżej. 1/8000 s? Figa z makiem! Mamy 1/4000 s, za to z cichutkiej i
bezwstrząsowej migawki, co akurat mnie bardzo cieszy. Plus oczywiście 1/16000 s
z migawki elektronicznej. Gibany wokół dwóch osi ekran? Też nie! Jest wyłącznie
uchylany góra – dół. Ale oczywiście dotykowy. Pozostawiono jednak odchylany do
góry wizjer, co pewnie niektórych ucieszy, ale jak dla mnie jest tylko
niepotrzebną komplikacją. Wizjer przekonstruowano, zmniejszając go tak, by obok
zmieściła się wbudowana lampka błyskowa, ale przy okazji zmniejszono też
powiększenie wyświetlanego obrazu.
Źródło: Panasonic |
Ale co ważniejsze, zmniejszono cały aparat. To już nie
„cegła”, jak nazywam GX8. Na każdym wymiarze urżnięto circa po centymetrze.
Niestety najwięcej na grubości, co może wygląda dobrze katalogowo, ale w
praktyce oznacza znacznie płytszy uchwyt. Masa aparatu spadła o niecałe 10%. W
porównaniu z GX8 znikły uszczelnienia, a akumulator ma o 1/4 mniejszą
wydajność.
A czy w ogóle coś się poprawiło? Jasne! 20-megapikselową
matrycę pozbawiono filtra dolnoprzepustowego, co oznacza wyższą rozdzielczość
obrazu. Jednak nie dodano trybu bardzo wysokiej,
„wieloklatkowej” rozdzielczości (40 Mpx, 80 Mpx) znanej z Lumixa G9. Łączność
WiFi została uzupełniona Bluetoothem. Matryca stabilizuje obraz na pięciu
„osiach”, a nie czterech jak w przypadku GX8.
Źródło: Panasonic |
Zdjęcia seryjne to maksymalnie 9 klatek/s, a przy ciągłym
autofokusie (DFD rzecz jasna) 6 klatek/s. Ustawianie pola AF odbywa się albo
dotykowo na ekranie albo z pomocą nawigatora, gdyż dedykowany mikrojoystik nie
pojawił się. Gniazdo kart pamięci jest tylko jedno i niestety nie obsługuje
standardu UHS-II.
Skąd więc dziewiątka w oznaczeniu? Nie mam pojęcia. Taka
specyfikacja byłaby uzasadniona w hipotetycznym modelu GX90, ale w „dziewiątce”
to według mnie nieporozumienie. Podejrzewam, że Panasonic ma zamiar ograniczyć
liczbę linii swoich bezlusterkowców i połączył w jedną obie serie GX – jedno- i
dwucyfrową. To rozumiem i przyznaję słuszność tej koncepcji. Ale oznaczając
model dziewiątką Panasonic traci „miejsce nad głową” i nie może w tej linii
wypuścić wyższego modelu, na poziomie zaawansowania takim jak Lumix G9. A to
zabija bardzo sensowną (i nieobecną w Olympusie) filozofię czterech równorzędnych
linii modeli: dwóch lustrzanko- i dwóch kompaktopodobnych.
Chyba, że w Panasonicu mają jakieś rozsądniejszy pomysł.
Spróbuję podpytać, a gdy się dowiem co i jak, dam znać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz