czwartek, 1 marca 2018

Moim okiem: Dziś zaczęły się jokohamskie targi CP+. Najwyższy czas na ich podsumowanie.

Źródło: Sony
     Już?! Podsumowanie? A dlaczego nie? Jeśli coś nie zostało zaprezentowane pierwszego dnia targów, to później na pewno już nie będzie. Właściwie, to nie tyle pierwszego dnia, co do pierwszego dnia. Bo, jak chyba zauważyliście, praktycznie wszystkie targowe nowości zostały oficjalnie ogłoszone wcześniej o kilka, a nawet kilkanaście dni przed nimi. Wstrzymywałem się ze wspominaniem o ich premierach na blogu; teraz zrobię to hurtem.

     No, właściwie to jedną z tych premier „przegapiłem”. Znaczy odwrotnie: opisałem aparat nie traktując go jako nowości z targów, które miały się zacząć dopiero za dwa tygodnie. Mam na myśli Panasonica GX9 – tu tekst o nim.

Źródło: Fujifilm
     Zacznę więc od aparatu pokazanego dwa dni później: Fuji X-H1. To rewolucja w bezlusterkowcach Fujifilm, gdyż „nagle okazało się”, że jednak da się w nie wbudować stabilizowaną matrycę. Żeby nie było za pięknie, dla równowagi wyrzucono pokrętło korekcji ekspozycji, które w X-T2 dawało szybki bezpośredni dostęp do tej funkcji. W miejscu pokrętła wbudowano LCD – tak jak w lustrzankach. Ooo… nie tylko w lustrzankach, ale też w Panasonicu G9. Bo to nowe Fuji jest w pewnym sensie analogiczną konstrukcją. Lumixa G9 wyprodukowano jako model typowo fotograficzny, by nie gadano, że Panasonic to tylko do filmowania się nadaje. A Fuji stworzyło X-H1 jako bardziej filmową wersję X-T2, by nie gadano… itd. No dobra, przyznaję, że poza jakimiś tam timecodami, 4K z 200 Mb/s, czy F-Logiem, dodano też dotykowy ekran i poprawiono rozdzielczość wizjera. Reszta wygląda tak jak w X-T2. Czyli fotografować nim też się da. A, cena nie poszybowała w kosmos. Nawet w Polsce. Sugerowana 8000 zł brzmi bardzo zachęcająco.

Źródło: Samyang
     Po tym Fuji, przez kilka dni pojawiały się tylko przecieki o kolejnych nowościach, a pierwszą realną był jasny standard Samyanga 50 mm f/1.2. Z ręcznym ustawianiem ostrości, mocowaniem – jak na razie – tylko do lustrzanek Canona, nowymi powłokami przeciwodblaskowymi i obietnicami skutecznego „obsługiwania” matryc 50 Mpx i filmów 8K.  







Źródło: Panasonic. Jego przetwornik to ten po prawej.
     W międzyczasie, Sony i Panasonic walczyli na sucho prezentacjami swoich osiągnięć w technologii matryc. Widać, że obie firmy bardzo pilnują się nawzajem. Co jedna ogłosi, druga natychmiast kontruje. Panasonic wyskoczył z informacją o stworzeniu organicznego sensora z rozdzielczością 8K 60p, oczywiście z globalną migawką, ale także z bezstopniowym cyfrowym filtrem ND. Sony stosuje już w swoich poważnych kamerach przetwornik z globalną migawką, więc Panasonicowi zaserwowało w odpowiedzi niusa o zaawansowanych pracach nad BSI Stacked CMOS. Co prawda o rozdzielczości zaledwie półtora megapiksela, ale cóż, od czegoś trzeba zacząć.

Źródło: Ricoh
     Pentax odświeżył swego flagowego K-1. Zmiany w K-1 II są niewielkie: nowy procesor oraz umiejętność strzelania zdjęć z Pixel Shift w czasie tak krótkim, że statyw staje się niepotrzebny. Natomiast nowy procesor pozwolił na ustawienie czułości ISO 819200. To kolejne w branży zwycięstwo działu marketingu nad konstrukcyjnym. Żeby użytkownicy Pentaxa K-1 Classic nie byli smutni, firma umożliwia im podciągnięcie swoich aparatów do poziomu K-1 II. Odbywa się to z pomocą banknotu 500 euro, a polega na wymianie płyty głównej aparatu i oprogramowania. A, również znaczka K-1 na K-1 II. Miłe.

Źródło: Tamron
     Dzień po Pentaksie, swoje dwie nowości pokazał Tamron. Są to zoomy: 28-75/2.8 i 70-210/4. Gdy tylko zobaczyłem ich zdjęcia, pomyślałem, że oba przeznaczone są do bezlusterkowców, Sony rzecz jasna. Okazało się jednak, że nie. Znaczy, nie oba. Mocowanie FE ma wyłącznie zoom standardowy, natomiast telezoom przeznaczony jest do lustrzanek. Canona i Nikona, ale może i do Pentaxa trafi po przebrandowaniu. W zoomie standardowym Tamron odpuścił sobie 24 mm i stabilizację – domyślam się, że na rzecz parametrów jakościowych. Natomiast w długim zoomie wrócił do dawno niewidzianego zakresu 70-210 mm. Tu też liczę na wspaniałą jakość obrazka i stabilizacji. Mam nadzieję, że weźmie w tej dziedzinie przykład ze starszego brata, czyli 70-200/2.8 G2.


Źródło: Sony
     Tydzień przed rozpoczęciem targów CP+, Sony zmyliło przeciwników sugerując, że nie ma nic ciekawego do zaprezentowania. Ogłosiło bowiem nowy flesz z wysokiej półki HVL-F60RM oraz kabelek pozwalający współpracować bezlusterkowcowi i zamontowanemu na stopce jego flesza ustrojstwu Sony RX0. Jeśli o nim nie słyszeliście, jest to – pokazana ostatniej jesieni – taka wszystkoodporna kamerka (i aparat też) z jednocalową matrycą.
     A gdy już wszyscy się pośmiali z Sony… szczegóły dalej.

     Dzień później Sigma ogłosiła cenę swego – zaprezentowanego na początku lutego – zooma 14-24 mm f/2.8. „Ogłosiła cenę” – brzmi niezbyt elektryzująco, ale sama cena już taka jest. Sugerowana na rynek polski wynosi zaledwie 5990 zł. Bój się Nikonie! Wstydź się Canonie!

Źródło: Canon
     Z kolei Canon pokazał swe nowe dzieła. Jedno naprawdę ciekawe: flesz z elektrycznie i automatycznie obracającą się w dwóch osiach głowicą. A po co? By każdy, nawet niedoświadczony fotograf mógł skorzystać z błysku odbitego od sufitu. W tym celu lampa samodzielnie, odpowiednio kieruje reflektor, po zmierzeniu odległości do sufitu i oczywiście odległości od obiektu zdjęcia. Nie podano, czy sprawdza też kolor sufitu.
     To nie jedyna nowość Canona. Pojawiły się też dwie, niemal bliźniacze lustrzanki z bardzo niskiej półki. Tańsza z nich, EOS 4000D, podobno jest lustrzanką z najniższą w historii „ceną otwarcia”. Co ten aparat ma ciekawego? Na przykład wiecznie żywą matrycę 18 Mpx. Drugi, EOS 2000D korzysta z 24 Mpx. Poza tym oba wyglądają na lekko okrojonego 1300D.
Źródło: Venus Optics
     Jest też i bezlusterkowiec: EOS M50 – zdecydowanie ciekawszy niż nowe lustrzanki. Niby plasuje się poniżej M5 i M6, ale jednak ma i wizjer i touchscreen na przegubie, procesor Digic 8, ponad 7 klatek/s z ciągłym AF, a nawet… tak, filmuje w 4K. Cóż, że bez wsparcia Dual Pixel AF i z dodatkowym silnym cropem. Ale za to cenowo wygląda nieźle. Proszę, Canonie zrób do niego jeszcze kilka szkiełek!

     Tego samego dnia co Canon, Laowa ogłosiła swoje nowe super-makro: pełnoklatkowe 25 mm f/2.8 pracujące w zakresie skal odwzorowania 2,5-5 : 1. Druga stałka Laowy „przeciekła” już wcześniej, ale teraz objawiła się oficjalnie: Zero-D(ystorsyjne), APSowe 9 mm f/2.8, wyłącznie z mocowaniami bezlusterkowymi. W odróżnieniu od makrówki, która może współpracować także z lustrzankami.

Źródło: Panasonic
     I jeszcze jedno oficjalne wprowadzenie na rynek: panasonicowego 50-200 mm f/2.8-4. To już ostatni z trzech zoomów o takim świetle. Zostały one zapowiedziane rok temu, a potem po kolei trafiały na rynek. Najpierw 12-60 mm, potem 8-18 mm, teraz zoom tele.



Źródło: Sony
     A gdy jeszcze nie wszyscy skończyli się śmiać z kabelka Sony, ono zaprezentowało swoje główne targowe danie, czyli aparat. Bezlusterkowy. Pełnoklatkowy. Na który wszyscy czekali. Tak, oczywiście: A7 Mark III. Baaardzo ciekawy model, bo nie dość, że wcale nie taki drogi, to z wieloma pomysłami ściągniętymi z A9 i A7R III. Matryca BSI („tylko” 24 Mpx), mikrojoystik do pól AF, pojemniejszy akumulator, system AF z A9, dwa sloty kart pamięci (oba UHS-I), dotykowy ekran… Tak, warto było czekać na ten aparat. Ciekawe ile osób klnie, że już kupiło wyprzedawane za grosze A7 lub A7 II?



Tak, tak, i portretówce może przysługiwać stopka statywowa.
To oczywiście obiektyw 105/1.4. Źródło: Sigma
      Równocześnie z Sony uderzyła Sigma. Po pierwsze dwoma stałkami: pełnoklatkową, niestabilizowaną, makrówką 1:1 serii ART 70 mm f/2.8 oraz portretówką wagi ciężkiej: 105 mm f/1.4. Ta podobno szczyci się wspaniałym oddawaniem nieostrości, a zakładam, że obszarów ostrych też. Należy do rodziny ART, lecz tak jak zoom 14-24/2.8, z serii SPORT otrzymała uszczelnienia. I ciekawostka: dostępne mocowania obu nowych obiektywów, to (poza sigmowskim) Canon, Nikon i… Sony FE! Tak, od razu, bez konieczności korzystania z przejściówki MC-11. I bez możliwości użycia USB-Docka, gdyż takowego (na razie?) nie ma.
     Poza tymi realnymi nowościami, pojawiły się zapowiedzi. Chodzi o siedem stałek ART, które obecnie produkowane są w odmianie lustrzankowej, ale w najbliższych miesiącach, sukcesywnie mają się pojawiać także z mocowaniem FE.

Źródło: Tokina
     Ostatnią targową, czy też przedtargową nowością również był obiektyw. Stałka, jakże by inaczej. I oczywiście jasna. To Tokina Opera 50 mm f/1.4. Niby nic oryginalnego, podobnych stałek jest sporo. Lecz ta zaciekawiła mnie, bo dostrzegłem silny powiew nowości. Po pierwsze wzornictwo. Choć nie, już pokazana pół roku temu Tokina Firin 20 mm f/2 (manual z mocowaniem FE) wyglądała podobnie. Jednak nowa (lustrzankowa) pięćdziesiątka ma pierścieniowy silnik AF z Full-time manual, a ∞ na skali odległości tam gdzie trzeba, czyli po lewej w wersji do Nikona i po prawej w canonowskiej. No i szczyt wszystkiego: wreszcie brak „cudownego” patentu One-touch AF Clutch. Tokino, idźcie tą drogą!

     OK, to tyle jokohamskich nowości. W sumie sporo, choć naprawdę ciekawych nie tak wiele. Moim zdecydowanym faworytem jest Sony A7 III. Na dalszych miejscach widzę ex-equo: cenę Sigmy 14-24/2.8, Fuji X-H1 oraz kierunek rozwoju Tokiny. A, EOS M50 też mi ładnie brzmi. Może by go przetestować? Chyba trzeba, bo jak dotychczas na blogu jeszcze nie zagościł żaden test sprzętu z tej rodziny Canona.

4 komentarze:

  1. Obiektywy mnie z tego oczywiście najbardziej podniecają. Aparatu pewnie długo jeszcze nie kupię, za to szkiełka - kto wie? A przynajmniej może założę na body i polatam po mieście celem testu. Z tego wszystkiego Sigma 105/1,4 najbardziej podnosi ciśnienie, ciekawe ile będzie kosztować. Ciekawe też jak wycenią Tamrona 70-210/4, jak też się ustawią rynkowo w stosunku do istniejących 70-200.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też szkiełka wyszły na prowadzenie w konkurencji podniecania i podnoszenia ciśnienia. To po tym, jak poznałem polską cenę A7 III.
      A co do Tamrona, to podobno mam mieć sugerowaną z okolic 3300. Mi pasuje. Ucieszyłbym się też, gdyby zachował przyzwoitą transmisję. Obecne zoomy 70-200/4 mają T4.4-4.7 - w każdym razie wg. DxO. Ciemnica straszna!

      Usuń
  2. Jak jeszcze Nikon wypusci profesionalnego bezlusterkowca to bedzie prawdopodobnie koniec lustrzanek. Maly problem to migawka elektoniczna, ale i tutaj sa poczyniane postepy. Pozostaje jeszcze jedno zrodlo klopotow - obiektywy. I tutaj w przyszlosci wystarczy jakas platikowa "soczewka" a reszte zalatwi elektronika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikon musi wymyślić coś, czym przyćmi co najmniej Canona. Inaczej pies z kulawą nogą nie zainteresuje się jego bezlusterkowcem.
      A z obiektywami to na razie nie tak prosto. Zwłaszcza przy matrycach większych niż te w telefonach. Ale jasne, że ta "elektronika" ma coraz większy udział w tworzeniu obrazu.

      Usuń