Źródło: Canonrumors |
O jakim fotograficznym „kocie” mowa? Kilka futrzaków dałoby
się wytypować. Pierwsza na myśl przychodzi mi Laowa, która coraz to
zaskakuje oryginalnymi optycznymi. Liczyć też można na Sony, które odziedziczyło po Minolcie tendencję do robienia
wielu rzeczy po swojemu, a nie tak jak każą trendy. Oryginalnego podejścia do
wielu kwestii nie można odmówić także Pentaxowi, czy Sigmie.
Ale Canon?! Nie, jego ustawiłbym blisko końca tej listy. A
jednak i on potrafi zaskoczyć. Ostatnio objawiły się trzy jego patenty,
dotyczące optyki STF. Kojarzycie ten skrót? To Soft Trans Focus, a używała go Minolta, używa Sony, Laowa. Chodzi o
obiektywy z wbudowanym optycznym elementem apodyzacyjnym, którego obecność
skutkuje wspaniałymi, miękkimi nieostrościami, zarówno w tle, jak na bliskim
planie. Rzecz przybliżyłem w teście
portretowego Fujinona XF 56 mm f/1.2 R APD, korzystającego z tego właśnie
rozwiązania. Wspomniane obiektywy Minolty, Sony, Laowy to także portretówki, bo
przede wszystkim od nich wymaga się ładnie wyglądającego tła.
Więc co z tym Canonem? Że niby też planuje taki obiektyw? Tak
i nie. Bo owszem, zgłosił patenty na trzy stałki STF, ale one nie mają wiele
wspólnego z portretowymi ogniskowymi 85, 100, czy 135 mm. Są to konstrukcje o
jednakowym, dużym maksymalnym otworze względnym f/1.4 i ogniskowych… 24 mm, 35 mm i 50 mm. Ki
diabeł? Przyznaję, nie wiem. Ale bardzo jestem ciekaw, co też Canon wymyślił. I
liczę, że dowiemy się co, gdy (JEŚLI) któreś z tych szkieł rzeczywiście kiedyś przejdzie
z formy patentu do postaci obiektywu z krwi i kości. Tylko, „niech on nie
miauczy!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz