środa, 4 stycznia 2017

Premiera: Panasonic GH5 – „filmowiec” w kolejnej odsłonie

     Zgodnie z tym co wyćwierkały wróbelki, objawił się kolejny Panasonic serii GH, z piątką w oznaczeniu. Wiadomo, ma zaspokajać przede wszystkim filmujących, ale i fotografujący powinni go polubić. Bo jest za co. Za wszystko? Nie, niemiłe zaskoczenia też się znajdą. No dobra, już więcej nie straszę.

      Duży on jest. Większy niż GH4, a głównie wyższy. Jest go za co złapać, bo uchwyt jest nie tylko wyższy, ale i bardziej wystający do przodu. Jeśli komuś mało, znajdzie się i grip. Normalny, „fotograficzny”, a nie jakieś filmowe, kanciaste cudo proponowane do „czwórki”. A propos kanciastości, to GH5 nie jest już tak obły i kartoflowaty jak GH4 i inne współczesne mu bezlusterkowe Lumixy. Ale też nie taki „ostry” jak G7 et consortes. Coś pośredniego – może się podobać. Konstrukcja? Dużo metalu, dużo uszczelek, dużo deklarowanych cech Pro. Pierwszą, po której kiedyś poznawało się Poważne Lustrzanki, jest brak wbudowanego flesza. Podejrzewam dlaczego nie starczyło dlań miejsca: mikrofon. Nie, nie te dwa, których otworki widzimy na „obudowie pryzmatu”, a trzeci, referencyjny. Przyznam, że wcześniej nie spotkałem się z czymś takim w filmujących aparatach. Dodatkowy mikrofon wyłapuje dźwięki z wnętrza, a one „odejmowane” są od tego, co usłyszały dwa mikrofony zasadnicze. Ciekawe, czy to tylko bajer, czy może rzeczywiście działa?


     Idąc od „pryzmatu” w prawo, już za pokrętłem automatyk, napotykamy 5 (pięć!) położonych bardzo blisko siebie okrągłych guziczków. Naprawdę nie było dla części z nich miejsca gdzie indziej? OK, niby różnią się od siebie wielkością, niby mają różnie ukształtowaną powierzchnię, niby przy zabawie aparatem można je rozróżnić. Ale co będzie w robocie? A jest tam i czułość i korekcja i filmowanie i balans bieli… Ryzykowne. Bezpieczniej będzie przeprogramować sterowanie.
     A filmowanie pojawiło się na górze, bo z tylnej ścianki wypchnął je mikrojoystik obsługujący pola ostrości. Przyda się, bo nie każdemu pasuje dotykowe zmienianie położenia pól AF na ekranie. Ekranie ciut większym niż w GH4, do tego o wyższej rozdzielczości (1,62 mln punktów), ale wcale nie OLEDowym, a RGBW. Za to wizjer już OLED, z „przeliczonym” powiększeniem 0,76× i wysoką rozdzielczością 3,68 mln punktów. Pole obrazu ekranu / wizjera jest w GH5 lepiej niż w innych Lumixach wykorzystywane przy prezentacji menu. Jednorazowo mieści bowiem nie 5, a 8 pozycji. Dobry ruch, zresztą wcale nie skutkujący znacznym zmniejszeniem czcionki. Wystarczyło lepiej wykorzystać miejsce na górze i w dole ekranu.


     Na lewo od okularu wizjera mamy tylko dwa przyciski, w tym odtwarzanie. Gdyby dało się je zaprogramować pod którymś przyciskiem z prawej, można by fotografować bez wyciągania lewej ręki spod obiektywu. Na moich zdjęciach aparatu nie widać nowego, definiowalnego klawisza, umieszczonego z przodu, przy obiektywie. Tyle widać z zewnątrz. A gdy odsłoni się klapki… Pod prawą znajdziemy dwa sloty SD, oczywiście UHS-II. Mam nadzieję, że tym razem już naprawdę szybko czytające dane. To zresztą konieczność, wziąwszy pod uwagę, co GH5 potrafi przy filmowaniu – szczegóły dalej. Ale już teraz napiszę, że gniazda kart GH5 pozwalają na Hot Swap, czyli naprzemienną wymianę kart pamięci bez przerywania filmowania, co umożliwia długotrwałą ciągłą rejestrację. Pod klapką po lewej króluje „duże” gniazdo HDMI. Prezentuje się bardzo profi, zwłaszcza że towarzyszą mu otwory na śrubki mocujące, zapobiegające wyrwaniu wtyczki. Mniej profi jest niemożność ustawienia ekranu pod dowolnym kątem, gdy po lewej podłączymy kabel HDMI (albo któryś inny). Gniazda słuchawek i mikrofonu? Oczywiście są. Synchronizacji fleszy studyjnych też – żeby była równowaga pomiędzy filmowaniem, a fotografowaniem. USB to 3.1 rzecz jasna.

     Gdy zstąpimy do głębi GH5, nie znajdziemy tam – przyznam, spodziewanej – cichutkiej migawki z Panasonica G80. Użyto tej samej konstrukcji co w GH4, ale podobno jakoś specjalnie wytłumiono jej drgania. Wykresy na prezentowanych podczas premiery slajdach wyglądały zachęcająco, ale według mnie różnica na niekorzyść w stosunku do tamtej jest wyraźna. A po co te manewry ze „staruszką”? Podejrzewam, że dla zachowania czasu 1/8000 s, bo w cichych modelach mamy „tylko” 1/4000 s. Jasne, jest migawka elektroniczna do 1/16000 s, podobno z mocno ograniczonym Rolling Shutterem. Trwałość: 200000 cykli.

     Za migawką – matryca: uczciwe 20 Mpx bez filtra dolnoprzepustowego, bez Multi-Aspect, ale z szybszym o 2/3 (w porównaniu z GH4) odczytem danych. Oraz z ciekawym pomysłem ustalania jasności punktu obrazu na podstawie danych nie z pojedynczego kwadratu RGGB, lecz z 9-krotnie większego. Hm, czy to nowość? Kojarzę podobne rozwiązanie już przed kilkunastoma laty, z cyfrówek jakiegoś dinozaura… HP? Epsona? Tak czy inaczej, do tej pracy trzeba było zaprząc nowy, potężniejszy Venus Engine, a efektem zdjęciowym mają być ostre krawędzie bez artefaktów i aksamitne gładkie obszary.

     Matryca oczywiście jest stabilizowana, a GH5 korzysta z najnowszego systemu redukcji rozmazań obrazu Dual I.S. 2, w którym oprócz matrycy bierze udział stabilizowany obiektyw – oczywiście jeśli taki dołączymy. Jak wspominałem w teście Lumixa G80 LINK, skuteczność Dual I.S. 2 ma sięgać 5 działek czasu, także przy korzystaniu z optyki tele. Jeszcze jesienią problemem była dostępność obiektywów umiejących współpracować z tym systemem. Był to tylko superzoom 14-140 mm, kitowy 12-60/3.5-5.6 plus obietnica dostosowania softu w 100-400 mm. Podczas premiery Panasonica GH5 zobaczyłem slajd, który pokazał, że na tę aktualizację poczekamy do wiosny, a dłużej zejdzie z dopracowaniem oprogramowania w kilku innych obiektywach. W tabeli (prezentuję ją niżej) widać też współpracujący z systemem, nowiutki, ciekawy zoom 12-40/2.8-4 oraz aż cztery nowe, niezapowiadane konstrukcje. O tych obiektywach, prowadzący prezentację pan Michiharu Uematsu nawet się nie zająknął. I nie dziwię mu się, gdyż ich obecność mówi o ciemnej stronie Dual I.S. 2. Są to bowiem nowe wersje obiektywów już produkowanych. Nowych, bo – jak należy się domyślać – starych nie dało rady dostosować do nowej stabilizacji. A między tymi czterema starymi są dwa jasne (i drogie) zoomy 12-35/2.8 i 35-100/2.8. Wychodzi na to, że ich posiadacze mogą tylko pomarzyć o Dual I.S. 2. Dobre to, że – choć tabela na ten temat milczy – działa z nimi pierwotne Dual I.S.


     Dobra, koniec marudzenia. Z poprawionych funkcji, wspomnę ciągły autofokus DFD. Zrozumiałem, że jest to unowocześnienie w stosunku do G80, a nie GH4. W każdym razie AFC ma działać szybciej i precyzyjniej, dzięki czemu można z nim strzelać 9 klatek/s. Znanym już z Panasonica G80 dodatkiem, jest customizacja działania autofokusa do konkretnych zadań. Możemy kilkustopniowo ustawić czułość na szybkość ruchu, czułość reakcji na zmianę położenia obiektu w kadrze oraz poziom przewidywalności przemieszczania się fotografowanego obiektu. Mało tego, możemy zapisać sobie cztery komplety takich ustawień i przywoływać je szybko w razie potrzeby. Zobaczymy, jak ten autofokus sprawdzi się w teście, ale to dopiero wiosną, gdyż GH5 ma pojawić się w sklepach na początku marca. Od razu uzupełnię, że polskiej ceny jeszcze nie znam, a sklepy amerykańskie przyjmują zamówienia deklarując cenę 2000 dolarów.

     No i doszedłem do clou programu, czyli do filmowania. 8K? Nie! 6K? Nie! Ale o tym wszyscy zainteresowani dobrze wiedzieli. A co jest? Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze: 4K 60p/50p z całej szerokości matrycy, przy 8-bitowym sygnale 4:2:0. Przy Full HD możemy kręcić maksymalnie przy 180 klatkach/s, z korzyścią dla ujęć pokazywanych później w zwolnieniu. Informacje na slajdach prezentacyjnych wyglądały na trochę sprzeczne między sobą, ale sądzę, że w kwietniu pojawi się soft zapewniający dla Full HD 60p i 4K 30p/24p 4:2:2 10-bit. Natomiast latem dostaniemy następny, dający to także przy 4K 60p/50p. Dodatkiem będzie zapis All-I z bitratem 400 Mb/s, czyli 50 MB/s, co oznacza konieczność korzystania z kart gwarantujących szybkość zapisu V60. No, liczę że sloty Lumixa GH5 wytrzymają to tempo. Letnich nowości programowych będzie więcej, gdyż dojdzie wówczas też tryb anamorficzny dla 4K 24p oraz dodatkowe „płaskie” profile barw. Łyżka dziegciu: to nowe oprogramowanie nie będzie darmowe.
     Filmowania 8K (6K) nie doczekaliśmy się więc, ale na osłodę Panasonic zafundował nam w GH5, oparte na filmowaniu tryby fotografowania 6K Photo. Oczywiście obok znanych już wcześniej 4K Photo. O ile jednak w 4K Photo dostajemy zdjęcia o rozdzielczości 8 mln pikseli, to w 6K Photo mamy już 18 mln. No, to już jest coś! Zestaw trybów fotografowania w obu rozdzielczościach wygląda tak jak w poprzednich bezlusterkowych Lumixach: „zwykłe” serie z różnymi sposobami rozpoczęcia i zakończenia naświetlania, Post Focus, Focus Stacking. Wspomniane serie nie są tak całkiem zwykłe, gdyż mają częstość 60 klatek/s przy 4K Photo i 30 klatek/s przy 6K Photo, a liczba naświetlonych jednym ciągiem zdjęć nie jest ograniczona.

     W sumie Panasonic GH5 prezentuje się bardzo ciekawie. Na razie katalogowo, bo w testach, wiadomo, coś tam może pójść nie tak jak się spodziewaliśmy. Czyli gorzej… albo lepiej. Oby było lepiej.


Zajrzyj też tu:
TEST: Bliziutko ideału, czyli Panasonic Lumix G80
Olympus E-M10 II – co nowego, co fajnego? Wrażenia ze współpracy.
TEST: Olympus OM-D E-M5 Mark II Skok na megapiksele...
Panasonic GX80 - klasa średnia rośnie w siłę!
TEST: Panasonic GX8, daj się przetestować!
TEST: Panasonic Lumix GX7. Uwertura, ale do czego?
TEST: Fujifilm X-T10 – skromnie i klasycznie
TEST: Panasonic Lumix GM5

3 komentarze:

  1. Marzę o tym modelu, jest wspaniały, ale niestety póki co mam inne wydatki i będę musiał poczekać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To będzie świetny aparat, szczególnie do filmowania. Niestety kosztować trochę musi. Niech tylko Panasonic czegoś nie zepsuje na etapie przedprodukcyjnego dopieszczania.

      Usuń
    2. Podzielam zdanie przedmówcy. Nie mniej, uważam że jeśli ktoś myśli poważnie o filmowaniu to aparat wart jest swojej ceny, a też zapewne będzie dobrze spełniał swoje zadanie.

      Usuń