Seria wielkogabarytowych kompaktów Sony RX10 jest przykładem
dość nietypowej ewolucji. Liczy obecnie cztery modele, a unowocześnianie kolejnych wersji
II, III i IV (formalnie M2, M3, M4) polegało na zdecydowanym wzmocnieniu
aparatu w jednym tylko aspekcie. Tak więc M2 otrzymał filmowanie w 4K wraz z dodatkiem
superszybkich zdjęć. W M3 jedynie wymieniono obiektyw z 24-200/2.8 na
24-600/2.4-4, a M4 wsparto porządnym autofokusem z detekcją fazy. W ten sposób
powstał chyba najbardziej uniwersalny kompakt pod słońcem. Oczywiście chciałem
go przetestować, ale Sony Polska rozłożyło ręce: nie mamy! Jedyny egzemplarz,
który dałoby radę jakoś wypożyczyć jest w rękach „trenerów”. A od nich trudno
go wyrwać, w każdym razie bez przygotowań, negocjacji i na pewno nie w wakacje.
W tym czasie różni krewni i znajomi królika mają chętkę zabrać taki uniwersalny
sprzęt na swoje wojaże. Mi też czasem udawał się ten numer, ale nie tym razem. Dobre choć to, że Sony na pocieszenie zaproponowało mi „trójkę”. Krzywiłem się na paskudny, jeszcze kontrastowy,
autofokus, jednak obiektyw 24-600 mm kusił. Wziąłem więc. I wcale, a wcale nie
żałuję. Jednocześnie przepraszam, że wakacyjny test publikuję dopiero w
październiku, ale w kolejkę do publikacji, przed RX10 III jakoś wcisnęły się
inne aparaty.