|
Źródło: Panasonic |
Przyniósł, przyniósł, tak jak obiecał. No, prawie tak, bo w
ostatniej chwili przesunął premierę obydwu modeli z wieczora 31 stycznia na
przedpołudnie 1 lutego. Niby tylko kilka godzin, ale widać że w Panasonicu do
końca coś tam musieli dopracowywać. Lecz dotyczyło to raczej szczegółów
informacyjnych, a nie samego sprzętu, gdyż ten ostatniego dnia stycznia był już
w rękach dziennikarzy. Co prawda wyposażony w oprogramowanie ver. 0.6, ale cóż,
tradycja zobowiązuje. Niemniej to pozornie drobne opóźnienie premiery, w
praktyce oznaczało przesunięcie jej aż o miesiąc, ze stycznia na luty. A
jednocześnie – co przeszło praktycznie bez rozgłosu – nowym terminem premiery
sklepowej został ogłoszony już nie marzec, a kwiecień. Czyżby w rzeczywistości właśnie
o to chodziło?
Dobra, marzec, kwiecień, czy nawet maj – chętnie poczekam(y),
jeśli taki obsuw ma oznaczać skuteczne dopracowanie sprzętu. Czy rzeczywiście
zostanie on dopieszczony, okaże się późną wiosną, po pierwszych testach. Na
razie Lumixy S1 i S1R znamy tylko od strony oficjalnych danych technicznych i
tego, co z kilkugodzinnego użytkowania wywnioskowali wybrańcy.
Dzień przed planowaną premierą
opublikowałem
na blogu artykuł podsumowujący stan, wówczas jeszcze nieoficjalnej, wiedzy
o obu Panasonicach. Czy te przewidywania spełniły się w stu procentach? W czym
nowe Lumixy okazały się ciekawsze, a gdzie zawiodły oczekiwania? A może czymś
udało się nas zaskoczyć?