Testy, opisy, nowości sprzętowe, co się szykuje i co o tym wszystkim myślę. Bez autocenzury...
wtorek, 26 stycznia 2021
THE ONE. W Sony numerki się pomyliły?
poniedziałek, 25 stycznia 2021
TEST… nie, tylko teścik: Sony A7C. Nie każdy znajdzie w nim coś dla siebie.
Sam też wypowiedziałem się wówczas w temacie, jednak mój artykuł bazował wyłącznie na oficjalnych danych oraz wstępnych ocenach osób, które już miały do czynienia z A7C. Zauważyłem wtedy świeże powiewy w konstrukcji, wyraziłem wątpliwości co do kilku rozwiązań, lecz całościowo oceniłem aparat pozytywnie. Teraz miałem okazję używać go ze trzy tygodnie, więc dowiedziałem się o nim znacznie więcej.
Więcej dobrego, czy więcej złego? Nie umiem tego jednoznacznie ocenić. Pewne potencjalne wady pogłębiły się, inne okazały się nieistotne. Niektóre ewidentne pozytywy przestały błyszczeć, z kolei inne uwypukliły się. Dobra, wystarczy tego podsumowania, to przecież początek artykułu, a nie koniec. Czas na konkrety.
poniedziałek, 18 stycznia 2021
K2 zdobyte!... w cieniu Sony.
czwartek, 14 stycznia 2021
TEST: Samyang AF 14 mm F2.8 FE
Tyle, że wszystko to były obiektywy bardzo mechaniczne, bez jakiejkolwiek komunikacji z aparatem. Żadnych elektrycznych styków, żadnych popychaczy przysłony, tylko goły bagnet. Wreszcie z pięć lat temu Samyang wszedł w zaawansowaniu o poziom wyżej, i to w dwóch aspektach. Po pierwsze pojawiło się pełne połączenie z aparatem, zarówno elektroniczne, jak i mechaniczne. Czyli styki dla przekazywania danych w jedną i drugą stronę oraz do sterowania przysłoną, ewentualnie dźwigienka / popychacz, jeśli przysłona miała być przymykana mechanicznie. Po drugie, autofokus, czym Samyang różni się od trochę później startującej Laowy. Ona nadal tkwi w manualach, a przy tym stara się prezentować szkła wyjątkowe, bądź wręcz rekordowe pod względem kombinacji parametrów – ogniskowa, jasność, skala odwzorowania itd. Samyang działa nieco bardziej konserwatywnie, a przy tym nie waha się wypuszczać obiektywów jakich na rynku jest zatrzęsienie. Przykładem choćby ostatni 35 mm f/1.8 oraz spory wybór portretówek 85/1.4.
Właśnie, to kolejna cecha jego oferty: mnóstwo wersji pozornie podobnych szkieł. Tych czternastek lub osiemdziesiątekpiątek jest tyle, że czasem trudno się połapać która jest która. Ale bez paniki! Trochę poczytamy i pooglądamy zdjęcia obiektywów, i orientujemy się która wersja to manual focus, która premium manual focus, która auto focus i do jakich aparatów da się je podłączyć. Przy tym każde mocowanie często oznacza nieco inną nazwę obiektywu, co niesamowicie zwiększa liczbę modeli Samyanga w sprzedaży. Gdy zajrzałem na Ceneo, znalazłem tam około setki Nikkorów, tyle samo szkieł Canona, dwa razy tyle Sigm, a Samyangów… ponad 400! A samych jego czternastek w różnych odmianach, wersjach i mocowaniach, aż 40! Robi wrażenie, prawda?
Tyle przydługiego wstępu, przechodzę do testu. Trochę mi głupio, bo uświadomiłem sobie, że do tej pory nie miałem na warsztacie żadnego Samyanga. Znaczy, na blogu, bo dawno temu dla Foto testowałem APSowe rybie oko 8 mm, nota bene bardzo udane. Teraz wymyśliłem sobie przestrzelanie jakiejś mocno szerokiej, ale jednak rektalinearnej, stałki. Zresztą jasne, że stałki, bo do zoomów Samyang jeszcze nie dojrzał. Padło na 14 mm f/2.8 z mocowaniem Sony FE.